wtorek, 30 grudnia 2014

What would you do if you knew the truth?

Powrót do szarej rzeczywistości, jaką były codziennie treningi, nie był dla skoczka czymś przygnębiającym, ponieważ wracał do tego co kocha, czemu oddał swoje życie. Dlaczego więc Wellinger wcale się nie cieszył, dlaczego tak bardzo nie chciał żeby jego wakacje się skończyły? Odpowiedź na to pytanie była oczywista i nosiła imię Melody.
Dla Andreasa koniec tego wyjazdu był też końcem jakiejś błogości, ucieczki od prawdy. Wiedział, że nie da się zapomnieć o tym, co się dzieję, co każdego dnia odbiera ci cząstkę ukochane osoby. Prawda bolała i on doskonale o tym wiedział.
Co by było, gdyby okazało się, że prawda może boleć jeszcze bardziej? Niedługo miał się o tym przekonać.

Patrzył teraz na swoją dziewczynę, która wtulona w niego, spała sobie w najlepsze, nie przejmując się samolotowym hałasem. Sam nie potrafił usnąć i widział, że Karl ma ten sam problem.

Geiger był zły. Tak, on, Karl Geiger, który nigdy się nie złościł. Smutny bywał często, ale żeby go wkurzyć trzeba było być szczególnie utalentowanym. Istniała tak zdolna osoba. Clary. Skoczek nadal nie mógł dojść do siebie po tym, jak wczoraj go potraktowała. A co niby takiego mu zrobiła? Nic. Nic i to właśnie tak go rozzłościło. Zawsze myślał, że pocałunki wzbudzają w ludziach jakieś większe emocje. Przynajmniej w filmach tak to wyglądało, a i w samym Karlu owe się pojawiły. Zawsze myślał, że jego pierwszy pocałunek będzie czymś wyjątkowym i tak było, ale chyba tylko dla niego. Dla Clary najwidoczniej nic nie znaczył. Był o tym przekonany. Nic nie powiedziała, nie spojrzała na niego… Jakby zupełnie wypompowana z emocji. Odeszła, pozostawiając go zupełnie samego. Na początku było mu smutno, ale dziś rano, kiedy nie przyszła się z nim pożegnać, smutek przerodził się w złość. Geiger był zawiedziony, czekał, miał nadzieję że to wszystko jednak coś dla niej znaczyło, ale widocznie się pomylił. Pomylił się co do niej. Była zupełnie inna niż Melody, ale to właśnie się mu w niej podobało. Zobaczył, że istnieją jeszcze na tym świecie ludzie godni uczuć. W końcu odważył się otworzyć serce przed kimś nowym i znowu spotkało go rozczarowanie. Zaczynał nawet podejrzewać, że jego życie to nieskończone pasmo rozczarowań i już nic nie jest w stanie na to poradzić. Westchnął tylko i poprawił się na swoim siedzeniu, w słuchawkach popłynęła ulubiona piosenka Clary i wtedy był już pewien, że świat go nienawidzi.

„Jesteś słaba!”-to zdanie nieprzerwanie słyszała w swojej głowie Clary, która do tej pory nie doszła do siebie po wczorajszych wydarzeniach. Od czasu śmierci matki, starała się nie pozwolić emocjom wziąć nad nią góry. Wczoraj jednak uległa i teraz się za to karciła. Moglibyście pomyśleć, że to wszystko przez Karla i po części tak było, ale tylko po części. Geiger bardzo ją zaskoczył. Może nie znała go długo, ale nie podejrzewała go o jakieś szalone czyny. A jednak. To, co się między nimi wydarzyło było dla niej czymś totalnie wyjątkowym. Całowała już kilku chłopaków i nie czuła kompletnie nic. Teraz było inaczej. Nie potrafiła jeszcze opisać swoich uczuć względem Karla, ale wiedziała, że jest to coś innego, coś, czego do tej pory nie zaznała. I chyba dlatego wczoraj odeszła tak bez słowa, dlatego dziś nie miała odwagi się z nim pożegnać. Bała się, że będzie zmuszona do nazwania czegoś, czego nazwać nie potrafi. Czy to była miłość? Skąd miała wiedzieć? Nikt jej przecież nie nauczył, o co chodzi w miłości.

Co jeszcze doprowadziło Clary do takiego stanu? A może lepiej byłoby zapytać kto? Wellinger oczywiście. Ten człowiek wywoływał w niej tak różne emocje, że sama nie wiedziała jak bardzo go nienawidzi. Wtrącał się do jej życia, chociaż kompletnie nic o niej nie wiedział. Wydawał osądy, ale nie był świadomy, że jest w dużej mierze odpowiedzialny za to, co tak łatwo oceniał. Przy każdym kontakcie z tym osobnikiem, dziewczyna wariowała. Potrafiła się kontrolować przy każdym, ale nie przy nim. Karl ją uspokajał, a Andreas budził w niej wulkan gniewu, którego nie potrafiła powstrzymać. Zastanawiała się, jak by się wczoraj zachował, gdyby znał prawdę? Poczułby się winny? Zrozumiałby ją? Nie wiedziała, ale była pewna, że nie może doprowadzić do sytuacji, w której by się o tym przekonała. Zakończyła swoją znajomość z tym człowiekiem i miała nadzieję, że już nigdy nie będzie musiała oglądać jego fałszywie cudownej osoby.
Jak jednak miała do tego doprowadzić, skoro już teraz tęskniła za Karlem?

Melody, tuż po powrocie do kraju musiała zgłosić się do szpitala. Wiedziała, że leczenie nie przyniesie jakiejś wielkiej poprawy, ale chciała walczyć. Dla swoich bliskich, dla Karla, dla Andreasa. Wiedziała, że przed jej poznaniem Wellinger był zupełnie innym człowiekiem, nie liczył się z uczuciami innych i bała się, że jeśli jej zabraknie, znowu się taki stanie. Wiedziała, że chłopak bardzo ją kocha i ta miłość go zmieniła. Nie mogła znieść myśli, że jej ukochany mógłby krzywdzić siebie i innych. Dlatego walczyła. Wiedziała, że operacja, która dałaby znaczącą poprawę jest bardzo droga i prawdopodobnie nigdy nie będzie jej na to stać, ale miała nadzieję.
Jak trwać w nadziei, jeśli dowiesz się, że operacja, na którą cię nie stać musi być wykonana natychmiast? Może być ciężko.

Andreas siedział w swoim pokoju i po raz kolejny szukał jakiejś pomocy dla Melody. Odkąd dowiedział się o jej chorobie, potrafił całe dnie spędzać w taki sposób. Wiele już takich dni upłynęło, ale nic z tego nie wynikało.

Skoczek przeglądał właśnie stronę kolejnej fundacji, kiedy dostał wiadomość. Myślał, że to od Mel, dlatego szybko sięgnął po telefon.

Sven: Od kiedy jeździsz na wakacje ze starymi znajomymi i dlaczego mnie nie zabrałeś?
Andreas: O czym ty mówisz?
Sven: Nie udawaj, widziałem zdjęcia Geigera! W sumie to się nie dziwię. If you know what I mean :D :D :D
Andreas: Nadal nie wiem o czym mówisz….
Sven: Ta dziewczyna!
Andreas: Melody?
Sven: Nie ta druga! (Dołączone zdjęcie).
Andreas bardzo się zdziwił. Znał Clary od kilkunastu dni!
Andreas: Clary?
Sven: Widzę, że nasza Klara zmieniła nie tylko wygląd ale i ksywkę.

Chłopak odczytał wiadomość i był totalnie zdezorientowany.
Klara? Czy ja znałem jakąś Klarę?-starał sobie coś przypomnieć, ale w głowie miał jedną wielką pustkę.
Sven był jego przyjacielem z Berlina. Skoczek chodził tam do szkoły przez rok, kiedy leczył poważną kontuzję i musiał pozostawać pod opieką tamtejszych lekarzy. Swoją klasę pamiętał doskonale, ale nie było tam żadnej Klary, dlatego nie miał pojęcia o kim mówi Sven i co ta osoba ma wspólnego z nieznośną Clary. Stwierdził, że tamten musiał ją z kimś pomylić. Nic już nie odpisał, tylko wrócił do przeglądania strony fundacji.

Zamarł, kiedy przed oczami jego wyobraźni pojawiła się pewna twarz. Twarz zupełnie niepodobna, do tej którą widywał przez ostatnie kilkanaście dni. Jedyne co mu się zgadzało to oczy. Oczy, które patrzyły na niego z takim samym strachem i fascynacją zarazem. Andreas już wiedział, o co chodziło Svenowi i był tym przerażony. To, czego się teraz dowiedział, zmieniało przecież tak wiele w jego relacjach z dziewczyną. Wyjaśniało jej zachowanie w stosunku do niego i sprawiało, że czuł się winny. Nie wiedział tylko, jak wielką winą jest obarczony i czy kiedykolwiek uda mu się ją odkupić. Czy chciał? Chciał i teraz to miało sens. Od czasu tej ostrej wymiany zdań na dachu, czuł się jakoś odpowiedzialny za to wszystko, ale nie w tak wielkim wymiarze. Musiał wszystko wyjaśnić, ale nie wiedział jak ma  to zrobić. Clary wyraziła się jasno, że nie chce go już nigdy więcej widzieć.

Karl przewracał się z boku na boku, próbując zasnąć. Nic z tego. Zbyt dużo działo się teraz w jego głowie. Cały czas myślał o Clary. Doprowadzało go to do szału, zasmucało, a jednocześnie wywoływało uśmiech na jego twarzy. Chciał z nią porozmawiać, wszystko wyjaśnić. Miał nadzieję, że się myli, że jednak nie jest jej obojętny. Był jednak Karlem i bał się zadzwonić, a nawet napisać. Kiedy dostał wiadomość, od razu się ożywił. Wziął do ręki telefon i odblokował ekran.

Andreas: Głupie pytanie, ale masz może numer do Clary?

Clary, obudzona przez kolejny koszmar, siedziała na parapecie i wpatrywała się w gwiazdy, które przywoływały same miłe wspomnienia. Myślała o Karlu. Chciała się do niego odezwać, ale było jej głupio. Uznała, że on pewnie jest na nią zły za to jak go potraktowała. Czy to też były symptomy tej całej miłości? Gdy usłyszała dzwonek swojego telefonu, stwierdziła że ktoś upadł chyba na głowę i nie odebrała. Na jej nieszczęście, komuś bardzo zależało na rozmowie z nią, bo nie dawała za wygraną. Dziewczyna nie wytrzymała i bez patrzenia na wyświetlacz, odebrała telefon.

-Tak?-powiedziała nieprzyjemnym, poirytowanym głosem.
Po drugiej stronie panowała cisza, zakłócana tylko płytkim oddechem. W końcu ktoś się odezwał.

-Chyba nie chcesz ze mną rozmawiać, ale ja muszę porozmawiać z tobą. Mam nadzieję, że mnie wysłuchasz…

***

Żyję i mam się jakoś. Przepraszam, że tak długo nic nie było. Nie będę się usprawiedliwiać, bo lenistwa się nie da usprawiedliwić. Mam nadzieję, że ten rozdział nie jest aż taki zły jak mi się wydaję i jeszcze będziecie chcieli to czytać. Myślę, że każdy chcę wiedzieć, z kim Clary rozmawia, bo to takie jasne nie jest! Obiecuję, że dowiecie się SOON i to nie będzie takie soon w stylu Biebera xd

czwartek, 1 maja 2014

Come and save me cause I can't save myself anymore.

Aloha, narodzie! Dawno mnie tu nie było i przepraszam za to. Jest kilka osób, które tu jednak zaglądają i głupio mi, że je zaniedbałam. I to nawet nie było spowodowane lenistwem czy brakiem weny. Po prostu dopadła mnie jakaś niemoc. Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć. Zabrałam się do kończenia tego rozdziału w piątek, ale wiadomość o śmierci Tito była dla mnie takim ciosem, że nie miałam siły by cokolwiek robić. Teraz mam wolne (znowu) i nareszcie to zakończyłam. Zdaje sobie sprawę, że nie jest to wybitny rozdział, a ja nie jestem dobra w pisaniu, ale staram się pisać coraz dłuższe rozdziały i na razie mi się udaje. Chociaż z tego mogę być dumna. 

Enjoy!


 Gdy obudził się nie w swoim pokoju, wcale nie był zdziwionym. Pamiętał jak i dlaczego się tutaj znalazł i nie potrzebował bardziej tego analizować. Gorsze rzeczy siedziały teraz w jego głowie. Karl miał wrażenie, że cały świat był przeciwko niemu, a wczorajszy dzień był jego gwoździem do trumny. Nie miał siły by żyć, nie widział sensu dalszej egzystencji. Chociaż nie do końca doszło do niego to, czego wczoraj się dowiedział, to zdawał sobie sprawę, że traci Melody. Znowu ją traci, ale tym razem nie ma szans by ją odzyskać. Nie chciał z nikim o tym rozmawiać, musiał najpierw sam się z tym pogodzić, dopuścić do siebie myśl, że niedługo wszystko straci dla niego sens.
Skoczek czuł się trochę winny. Wiedział, że Clary potrzebuje pomocy, a aktualnie to ona znowu pomagała jemu. Nie pytała o nic, po prostu pomogła. Zupełnie bezinteresownie. Gdzie byłby teraz gdyby nie ona? Umierałby pewnie z pragnienia w jakimś przydrożnym rowie. Był dziewczynie bardzo wdzięczny i nie wiedział jak mógłby jej podziękować. Chociaż znali się bardzo krótko, to chyba mógł już nazwać ją swoją przyjaciółką. Przecież tylko przyjaciele robią takie rzeczy, jakie ona robiła dla niego. A on? Nie zrobił jeszcze dla niej nic.
Chciał z nią porozmawiać, teraz, gdy się z tym wszystkim przespał, był już gotowy opowiedzieć jej o tym, co się wczoraj stało. Niestety okazało się, że Clary nie ma w pokoju.

Wellinger od wczorajszego poranka nie widział Karla i szczerze się o niego niepokoił. Chociaż Melody zapewniała go, że wszystko w porządku, to on wiedział, że nie jest z nim szczera. Dlatego z samego rana wyruszył na poszukiwanie kolegi z kadry. Przeczesywał hotel i jego okolice, ale nigdzie nie było śladu Geigera. Jego telefon również nie odpowiadał. Słońce już od samego rana było nie do zniesienia, dlatego poranek na świeżym powietrzu był dla niego bardzo męczący. Od razu po powrocie do hotelu udało się do baru, by napić się czegoś zimnego.
Opierał się o długi blat, za którym stał barman, kiedy podeszła do niego Clary.
-Nie zgubiliście kogoś?-zapytała z sarkazmem.
-Karl! Wiesz gdzie on jest?-odpowiedział pytaniem na pytanie, chociaż doskonale znał odpowiedź.
-Wiem. I niestety, nie pozdrawia was. Bardzo mi przykro.-powiedziała z udawanym smutkiem.
-To nie jest śmieszne. Nie widziałem go od wczorajszego śniadania. Był z tobą?
Clary przekrzywiła głowę i uniosła brwi.
-Można tak powiedzieć…
-Całą noc?
-To też jest właściwie prawdą.
Wellinger wyraźnie się uspokoił, bo wyglądało na to, że Karlowi nic nie było, a on nie oberwie od trenera za to, że go nie pilnował. Tak, Andreas był młodszy, ale wszyscy w kadrze wiedzieli, że to on mocniej stąpa po ziemi i często musi ściągać na nią starszego kolegę. Kiedy upewnił się, że Geiger żyje i ma się raczej dobrze, od razu wróciła mu ochota na dogryzanie Clary.
-Czy ja o czymś nie wiem?-zapytał z głupkowatym uśmieszkiem.
-Tak. Muszę ci coś wyznać.-powiedziała dziewczyna z wielką powagą w głosie.-Jesteś głupi!
Zaraz potem usłyszała głos, który całkowicie zepsuł jej nastrój.
-Clary! Clary! Tu jesteś.-jakaś szczupła blondynka podeszła do nich i z wielką radością uściskała Clary, która nie była z tego powodu tak szczęśliwa jak ona.
-A ty jesteś tym chłopakiem!-zwróciła się do Welingera.
-Chyba tak. Andreas Wellinger.-skoczek grzecznie się przedstawił.
-Tak, tak, wiem! Mąż opowiadał mi, że nasza mała Clary ma kolegę.-dziwnie się uśmiechnęła, a Clary tylko wywróciła oczami. Tak bardzo nienawidziła tej kobiety i jej sztucznej uprzejmości.-Ale nie wspomniał, że jest on aż tak przystojny. Naprawdę cieszę się, że mogłam sama się o tym przekonać.
-To ja się cieszę, że mogę panią poznać. Teraz już wiem, po kim odziedziczyła urodę.-powiedział najmilej jak potrafił Andreas i splótł swoją dłoń z dłonią Clary, która musiała się powstrzymywać przed ucieczką.- Wygląda pani jak jej siostra! Nigdy nie powiedziałbym, że jest pani jej mamą.
-To nie jest jej mama!-z za panią Solberg wychylił się jakiś mały chłopiec. Na oko miał może siedem lat, ale miał bardzo inteligentny wyraz twarzy. Był wysoki jak na takiego dzieciaka, miał blond włosy, które sięgały mu niemal do ramion i zielone oczy.-Ona nie ma mamy!-powiedział i spojrzał z zaciekawieniem na Wellingera.
-Vegard, nie gadaj głupot! Idź się pobawić.-kobieta była wyraźnie skrępowana i próbowała pozbyć się syna
-Ale przecież to nie są głupoty, mamo! Wiesz-zwrócił się do skoczka-bo jej mama nie żyje. A my się nią teraz opiekujemy.-uśmiechnął się-Co my z nią mamy…-westchnął głośno jak jakiś stary, doświadczony przez życie człowiek. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale matka zatkała mu usta dłonią.
-Clary, przepraszam…-chciała przeprosić ją za zachowanie syna, ale ta nie chciała tego słuchać. Wyrwała swoją dłoń z dłoni chłopaka i wybiegła z baru.
Skoczek, niewiele myśląc, rzucił się w pogoń za nią. Był pewien, że ją dogoni, jednak tak się nie stało. Przystanął na chwile i myślał, gdzie mogła uciec, czy było miejsce tu, w którym można, chociaż na chwilę oderwać się od tego świata. Już po chwili wiedział, gdzie jest Clary.

Nie mylił się. Znalazł ją tam, gdzie tak naprawdę pierwszy raz z nią rozmawiał. Opierała się o metalową barierkę, która dzieliła ją od przepaści i spoglądała w dół. Zaczął powoli iść w jej stronę. Musiała być naprawdę głęboko pogrążona w swoich myślach, bo nie zorientowała się, kiedy stanął tuż za nią i otoczył ją ramionami.
-Chyba nie zamierzałaś skakać?-powiedział łagodnym i opanowanym głosem, starając się brzmieć przyjaźnie.
Nie zareagowała.
-Przecież to byłoby strasznie głupie i nieodpowiedzialne. Jesteś młoda, masz całe życie przed sobą.-wziął głęboki oddech i prowadził dalej swój monolog, bo ona jakby w ogóle nie zauważała jego obecności.-A co z osobami, którym na tobie zależy? Co z nimi?
Clary nagle oprzytomniała. Odwróciła się do niego i już kolejny raz stała z nim twarzą w twarz. Jednak tym razem nikomu nie było do śmiechu.
-To akurat nie jest żaden problem. Nikomu na mnie nie zależy, nikt nie będzie tęsknił.
-Ale przecież…
-Ale przecież, co ty o tym możesz wiedzieć? Wszyscy cię kochają! Tłumy fanek, rodzina, która stoi za tobą murem, zbyt idealna dziewczyna, przyjaciele… Nigdy tego nie zrozumiesz. Nawet nie próbuj!-chyba zebrało jej się na płacz, bo nie była w stanie dalej mówić.
A jemu puściły nerwy.
-A nie zastanawiałaś się nigdy, że może to wszystko przez ciebie? Nie widzisz tego, jaka jesteś? Dziewczyno, ty jedziesz po człowieku na dzień dobry, nie chcesz go poznać, nie dajesz poznać siebie! Odpychasz od siebie każdego, kto chce do ciebie dotrzeć! Przecież to chore! Myślisz, że tego nie widzę, że wierzę w taką ciebie? Bardzo starasz się mi pokazać, jaka to ty jesteś silna i niezależna, że możesz robić co chcesz, możesz mieć czegokolwiek zapragniesz. Ale to nie jesteś ty, a to, co masz nie jest twoje. Nienawidzisz własnego ojca, ale jego pieniądze ci nie przeszkadzają! Oszukujesz nie tylko innych, ale co gorsza samą siebie. Wcale nie jest ci obojętne to, że nikogo nie obchodzisz! Przeciwnie! Ty desperacko tego pragniesz! Ale jak komuś może na tobie zależeć, skoro nikt cię tak naprawdę nie zna? Dlatego nie oskarżaj mnie o całe zło tego świata, bo nie masz do tego prawa. Ja nic ci nie zrobiłem! I wiesz, nie jest mi ciebie żal. Nie zasługujesz na to…-Andreas był wściekły i smutny zarazem. Kłamał. Było mu jej żal.
Clary natomiast przeszła od stanu, w którym była blisko płaczu do totalnej wściekłości. Ze złością i niedowierzaniem patrzyła na Wellingera.
-Wiesz, masz rację. To moja wina. Jestem słaba. Przecież to, że jedyna osoba, która naprawdę mnie kochała i która zawsze się o mnie martwiła, nie żyje! Moja wina, że pewien kretyn, któremu zaufałam, zniszczył moją wiarę w ludzi! Przecież sama się o to prosiłam! Tak samo teraz proszę, a właściwie rozkazuje ci. Zbieraj swoje rzeczy, bierz swoją idealną dziewczynę i wracaj do swojego cudownego życia. Nie chce cię nigdy więcej widzieć. Znikaj, Wellinger.-powiedziała z furią w głosie i po raz kolejny zostawiła go samego. To był ostatni raz.

Biegła korytarzem, chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i rozładować całą złość. Była tak pochłonięta wyzywaniem Andreasa w swojej głowie, że nie zauważyła, iż ktoś idzie z naprzeciwka. Dlatego, gdy wpadła na tego kogoś, wybuchła. To wszystko, co miała w głowie, wszystkie te wyzwiska spłynęły na… Karla. Chłopak był bardzo zdziwiony, nie wiedział, co się dzieje. Zachowała jednak całkowity spokój. Nie przejął się tym, że okłada go pięściami. Jednak, gdy ten „atak” nie ustawał, postanowił, że musi działać. Bez słowa przyciągnął wściekłą dziewczynę do siebie i objął jak najmocniej potrafił, nie pozwalając jej się wyrwać. Zadziałało. Clary zrezygnowała z walki i bezsilnie wsparła się na skoczku. Stali tak chwilę, w zupełnej ciszy, którą zakłócały jedynie ich ciche oddechy. W końcu Karl postanowił przerwać milczenie.
-Już? Mogę cię puścić, bez obawy, że mnie zabijesz?-Spytał żartobliwie, chociaż wcale nie było mu do śmiechu. Rozluźnił swój uścisk, pozwalają Clary na wyswobodzenie się. Ale ona tego nie zrobiła.
-Karl?-Powiedziała bardzo cicho i jakby pozbawiona siły do czegokolwiek.
-Tak?
-Czy ty mnie lubisz?-Podniosła głowę, a na jej twarzy malowały się niepewność i zrezygnowanie.
Skoczek się roześmiał.
-Tak! Dlaczego o to pytasz?
-I nie jestem odpychająca?
-Ani trochę!
-A gdybym chciała zrobić sobie coś bardzo złego?
-Nic przyszłoby ci to nawet do głowy.-Powiedział dziwnie pewny siebie.
-Niby dlaczego?-Zdziwiła się.
-Dlatego!
Karl długo się nie zastanawiał. Zrobił to, co chciał w tamtej chwili zrobić. To, co było trzeba zrobić. Teraz była jego kolej, on musiał w końcu pomóc jej. Bał się tego, co powiedziała Clary i chciał sprawić, że w jej głowie nie będzie miejsca na takie myśli.
Pocałował ją.


I to jego głowa stała się w tym momencie wolna od wszystkich zmartwień.

sobota, 22 marca 2014

True is always better. Even if it hurts.

Witam, witam i o zdrowie pytam! Siedziałam, skrobałam i coś tam naskrobałam. Wyszedł mi rozdział najdłuższy ze wszystkich, ale wciąż za krótki. Staram się pisać jak najdłużej i mam nadzieję, że może pod koniec coś z tego będzie. A teraz musicie się zadowolić tym co jest (jeśli ktoś to wgl czyta). I przepraszam za różnego rodzaju błędy. Wiem, że dysleksja to głupia wymówka, ale to naprawdę przeszkadza w pisaniu.

Enjoy !

Samotność to coś, na co Andreas nigdy nie mógł narzekać. Już od małego miał masę przyjaciół. Sam nie wiedział, co takiego w nim było, że przyciągał ludzi. Czasami myślał, że to jego wygląd. Wiedział doskonale, że wygląda lepiej niż przeciętny człowiek i głównie przez to miał tak wiele fanek, chociaż nie osiągnął jeszcze jakiegoś oszołamiającego sukcesu. Co prawda stał już na podium pucharu świata i to kilka razy, udało mu się nawet wygrać, zakończył sezon w pierwszej dziesiątce pucharu świata, a ten medal z Sochi nie był tylko pięknym snem. Wellinger wiedział jednak, że jeszcze wiele lat skakania przed nim i nie łudził się, że dziewczyny kochają go za jego umiejętności. Co innego rodzina i przyjaciele, którzy na każdym kroku okazywali mu wsparcie. Był bardzo szczęśliwy, że ma ich przy sobie i dziękował losowi, że są w jego życiu tak wspaniali ludzie.

Niestety nie wszyscy mieli takie szczęście. Niektórym samotność doskwierała od dawna. Pewną osobę nawet przytłaczała, ale osoba ta nie potrafiła nic na to poradzić. Po kilku spotkaniach z Clary Andreas myślał, że jest dziewczyną, która nigdy nie traci pewności siebie i nie okazuje słabości. Jakie musiało być jego zdziwienie, kiedy spotkał ją przypadkiem przy recepcji, w raczej opłakanym stanie. Miała opuchnięte od płaczu oczy, włosy spięte w bezładnego koka. Ubrana była w szare dresowe spodnie, białą koszulkę i klapki. I chociaż nie wyglądała zbyt dobrze, to właśnie sprawiło, że chłopak pomyślał, że może ta dziewczyna jest jednak normalnym człowiekiem. Chciał nawet podejść i zapytać jaki kataklizm sprawił, że wygląda jak ktoś zwyczajny i niegroźny. Niestety nie zdążył tego zrobić, bo wyprzedził go jakiś nieznajomy. Mężczyzna, na pewno po czterdziestce, wyższy od Andreasa o co najmniej głowę, o ciemnych oczach i jeszcze ciemniejszych włosach, wydawał się być raczej przyjaznym człowiekiem. Przynajmniej takie wrażenie wywarł na skoczku, który przygląda się scence, która się potem rozegrała.

-Clary!-mężczyzna uśmiechnął na widok dziewczyny, ale ta nie wydawała się być tak zachwycona jego widokiem.
-Eric…-odpowiedziała, patrząc na niego z pogardą i obrzydzeniem.
-Kochanie, jestem twoim ojcem. Proszę, nie mów do mnie po imieniu, bo mnie postarzasz.
Clary uśmiechnęła się słodko i przekrzywiła głowę.
-Oczywiście tatusiu, jak miło cię widzieć!
-No i widzisz? Potrafisz! Przyjechaliśmy z Anną i młodym wczoraj, chcieliśmy się przywitać, ale nigdzie cię nie było. No trudno. Dziś też jest dzień! Bardzo piękny dzień i dlatego zabieramy cię na jacht! Żal nie skorzystać z takiego słońca.
-Ty, ta kobieta i wasze dziecko z zaawansowanym ADHD? Jak słodko! Niestety chyba podziękuję.
-Nie, nie, nie. Nie ma mowy! Dziś spędzasz dzień z nami. Zobaczysz, będzie fajnie!
-Proszę, nie. Naprawdę nie mam nastroju. Nie zmuszaj mnie.
-Oj nie marudź, nie masz przecież nic innego do roboty. Nie będziesz tak marnować czasu. Jesteś wyjątkowo blada! Czy ty w ogóle wychodzisz na zewnątrz? Trochę słońca ci się przyda.
-Ale ja naprawdę nie mam czasu, ja właśnie…
-Ona właśnie na mnie czekała. Jesteśmy umówieni. Prawda, słońce?-nagle obok Clary pojawił się Wellinger i jak gdyby nigdy nic objął ją ramieniem i uśmiechał się do niej cały uroczo. Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje, ale postanowiła ciągnąć tą dziwną scenkę dalej.
-Tak. Właśnie dlatego nie mogę spędzić tego jakże pięknego dnia z waszą trójką.
Ojciec Clary chyba poczuł się niezręcznie.
-A, no… dobrze. Rozumiem. To znaczy, byliście umówieni wcześniej. Byłoby nieładnie w stosunku do kolegi.
-Andreas, proszę pana. Bardzo mi miło.-wyciągnął do niego rękę, którą mężczyzna uścisnął.
-Mnie również, Andreasie.-przeniósł wzrok na Clary-No cóż. Wygląda na to, że będziemy musieli przełożyć to na jutro. Bawcie się dobrze, dzieci.-powiedział i odszedł, zostawiając ich samych.

Clary odprowadziła ojca wzrokiem, a kiedy zniknął z jej pola widzenia, zwróciła się do skoczka.
-Co to miało być!?-powiedziała podniesionym głosem, jednocześnie wyswobadzając się z dziwnego uścisku.-Czy tobie słońce do reszty wyżarło mózg!?
Skoczek wzruszył ramionami.
-Uratowałem cię przed nudnym dniem z rodzinką, a ty tak mi dziękujesz, słońce?-powiedział i puścił jej oczko.
Dziewczyna cudem powstrzymała się od wybuchu wściekłości i zabicia tego wkurzającego ją od zawsze człowieka. Kiedyś pewnie cieszyłaby się jak głupia z czegoś takiego, ale obecnie nie za bardzo chciała mieć do czynienia z tym „cudownym” dzieckiem.
-Ta. Jasne. Dzięki.-rzuciła oschle i skierowała się w stronę swojego pokoju z zamiarem okupowania łóżka przez cały boży dzień.

Właśnie patrzyła, jak zasuwają się drzwi do windy, kiedy czyjaś duża dłoń skutecznie uniemożliwiła im domknięcie się.
Andreas Wellinger stanął naprzeciwko niej.
-Nie zapomniałaś o czymś?-dziewczyna nie odpowiadała-Jesteśmy przecież umówieni!-powiedział z tryumfem w głosie. Clary nie wiedziała w co on właściwie z nią pogrywa, ale wiedziała jedno: ona nie ma zamiaru przegrać.
-Oczywiście, że nie!-uśmiechnęła się słodko-Słońce.-dodała i nacisnęła guzik, na którym widniał numer ostatniego piętra.

 U niektórych ludzi dzień nigdy nie wyglądał normalnie, a u innych wręcz przeciwnie. Melody i Karl już od kilku godzin świetnie się bawili. Czuli się tak, jakby znowu byli dziećmi,  cieszyli się każdą chwilą i nie zważali na reakcje ludzi, którzy byli obok. W kolejny upalny dzień, park wodny okazał się być świetnym pomysłem ratującym przed bezlitosnym słońcem. Po kilkugodzinnej zabawie i przejechaniu każdą zjeżdżalnią co najmniej dwadzieścia razy przyszła pora na powrót.
Mknęli właśnie jedną z krętych, biegnącą wśród malowniczych krajobrazów wybrzeża drogą, kiedy nagle Karl, bez żadnego wyjaśnienia, zjechał na pobocze i zatrzymał samochód. Przez dłuższy czas nic nie mówił. Z zaciśniętymi ustami patrzył w kierownicę, jakby próbując coś na niej zobaczyć. W pewnym momencie wyrwał się tego dziwnego transu, spojrzała na towarzyszkę.
-Musimy porozmawiać.-rzucił i wysiadł z samochodu i zatrzasnął  za sobą drzwi.
Melody, nieco zszokowana zachowaniem przyjaciela, podążyła jego śladami. Karl stał oparty o drewnianą barierkę, miał zamknięte oczy, ale wiedział, że dziewczyna jest już obok niego. Znowu milczał, a ona zupełnie nie wiedziała co dzieje się z jej Karlim. Zszokował ją takim gwałtownym i bardzo zdecydowanym postępowaniem. W tym momencie zupełnie nie przypominał siebie, co ją trochę przerażało.
-Karl?-niepewnie położyła rękę na jego ramieniu, co sprawiło, że lekko zadrżał-Karli, co się dzieje?-powiedziała najłagodniej jak potrafiła, z nadzieją, że to zachęci go do jakichkolwiek wyjaśnień. Skoczek w końcu otworzył oczy i wpatrzony w rozległe morze, które miał przed sobą powiedział.
-Kocham cię, wiesz?
Melody się uśmiechnęła.
-Tak, wiem. Też cię kocham, głuptasie.
-Ale nie tak. Kochasz mnie jak starszego brata, którego nigdy nie miałaś. A ja? Ja kocham cię jak dziewczynę. Dziewczynę, z którą nie mogę być. Jesteś moim całym światem!
-Karl…
-Wiem, wiem co powiesz, ale proszę cię, nie rób tego. Clary powiedziała mi, że mam być sobą, ale ja nie potrafię być sobą. Już od dawna jestem kimś innym. Spójrz na mnie!-obrócił się tak, że stał naprzeciw niej-Czy ja kiedyś taki byłem? Cały czas smutny? Nieobecny? Nie. Kiedyś cały czas się śmiałem. Zmieniłem się. Nie jestem już sobą. Chciałbym, ale nie potrafię. Od kiedy jesteś z Andreasem, moje życie bardzo się zmieniło, ja się zmieniłem. Nie potrafię się śmiać, cieszyć z życia. Potrafiłem to robić tylko z tobą, a kiedy się ode mnie oddaliłaś to wszystko odeszło.
-Karl…
-Daj mi skończyć!-skoczek nie pozwolił jej dojść do słowa.
-Karl do cholery!-Melody krzyknęła, bo nie widziała innej możliwości przebicia się przez potok słów wypływający z chłopaka.-Ja umieram!-powiedziała już normalnym głosem, a po jej policzkach spłynęły łzy smutku i bezradności.-Nie wiadomo nawet ile mi zostało.
Karl był w szoku. Nie wiedział co powiedzieć, jak się zachować. Nagle jego życie straciło sens.
Dopiero po kilkunastu minutach zupełnego osłupienia wrócił do żywych.  Podszedł do samochodu, wyjął kluczyki i rzucił je Melody.
-Wracaj.-powiedział bez jakichkolwiek emocji w głosie.
Jego przyjaciółka spojrzała na niego zdezorientowana. Podniosła kluczyki, które wylądowały obok niej i bez słowa wsiadła do samochodu. Po chwili rozległ się ryk silnika i czarny pojazd ruszył w stronę kurortu. Geiger natomiast powolnym krokiem ruszył wzdłuż pobocza nie wiedząc co dokładnie robi i dokąd zmierza.

Po kilkugodzinnym marszu bez wody, chłopak poczuł zmęczenie i wielkie pragnienie,  co jakby wyrwało go z letargu. Stanął i rozejrzał się dookoła. Nie miał pojęcia gdzie jest i jak długo znajdował się w takim stanie. Na dworze było już ciemno, a w okolicy żadnego żywego ducha. Odruchowo sięgnął do kieszeni po telefon. Dziesięć nieodebranych połączeń od Melody … Zignorował ten komunikat i spojrzał na godzinę. Dochodziła pierwsza w nocy. Karl nie miał pojęcia jak do tego doszło i jakim cudem minęło aż tyle czasu. Wszedł w listę kontaktów i przewijał ją w górę i w dół. W końcu zatrzymał się przy jednym zdjęciu i dłuższą chwilę się mu przypatrywał. Stwierdził, że to jedyna osoba, do której może teraz zadzwonić. Jednak, zważając na porę, nasuwało się jedno pytanie: Czy jego świat się właśnie zawalił?

-Długo zamierzasz tak jeszcze leżeć?-zapytał znudzony Andreas Clary, która już od jakiejś godziny bez ruchu leżała na swoim ogromnym łóżku.
Wellinger był ciągle oszołomiony rozmiarami i wystrojem pokoju, w którym mieszkała dziewczyna. Był to luksusowy apartament, z ogromną garderobą, łazienką, barkiem, jacuzzi, tarasem i własnym wyjściem na dach. Chłopak skojarzył ten obrazek z jachtem, na który ojciec Clary chciał ją zabrać i doszedł do wniosku, że dziewczyna musiała być nieziemsko bogata. To potwierdziło jego teorię, że Norweżka nie mówi im, to znaczy Karlowi wszystkiego. Uznał to w pewnym sensie za tryumf, bo w końcu coś było z nią „nie tak”.
-Myślę, że cały dzień.-odezwała się w końcu Clary, przewracając się na boku i spoglądając sennym wzrokiem na swojego dzisiejszego chłopaka.-Czyżbyś się nudził?-zapytała.-Możesz już sobie iść, nie zatrzymuje.-zaproponowała mu.
-Wiesz, że nie? Zostanę. W końcu to nasz dzień.-powiedział  z przekąsem.
-Jak chcesz, słońce.-odpowiedziała brunetka i wróciła do swojej poprzedniej pozycji, a zaraz potem prawie znalazła się na podłodzę, bo Wellinger bez żadnych zahamowań  wpakował jej się do łóżka. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco, a on tylko się uśmiechnął, powiedział „dobranoc” i zamknął oczy. Clary odsunęła się od niego na bezpieczną odległość, ułożyła się wygodnie i po chwili była już w krainie Orfeusza. A Andreas? Też usnął.

A kiedy się obudził na dworze było już ciemno. Chciał wstać, ale nie mógł, bo pewna ciemnowłosa dziewczyna trzymała się kurczowo jego ręki i wyglądało na to, że nie zamierzała puścić. Odgarnął z jej twarzy kilka niesfornych włosów i przyglądał się jej dłuższą chwilę. Spokój jaki malował się na jej twarzy sprawił, że chłopak nie miał serca jej budzić. Niesamowite.-pomyślał-Jeszcze wczoraj na tej twarzy gościła mina zabójcy, a teraz była tak bezbronna. Westchnął cicho na znak, że jednak nie rozumie tego świata i powoli uwolnił swoją rękę z silnego uścisku i jaki najciszej potrafił wyszedł z pokoju, zostawiając śpiącą Clary samą.

środa, 12 marca 2014

Be here just for me.

Aloha, moi kochani! Zanim przejdziecie do czytania tych ckliwych wypocin, mam do was romans. Jeżeli czytacie, to proszę o komentarze. Wiem, że wam się nie chce ich pisać, mam tak samo, ale chce po prostu wiedzieć co sądzicie, czy ta moja pisanina ma sens.
Co poza tym? Kamil zmierza po kulę, kula jest fajna i mu nie ucieka.  I chociaż wielbię Petera niezmiennie od ponad czterech lat, to jednak co nasze to nasze. To piękne. Niestety piękne nie jest, że zaraz pożegnamy się z sezonem... Kiedy to zleciało? Dopiero odliczałam do pierwszego konkursu, a tu bum! i dwa weekendy do końca. Już się na to przygotowuję, chociaż wiem, że nic nie wypełni tej pustki. Za chwilę kolejny piękny, trochę nie zimowy sezon przejdzie do historii. Jak żyć? Oglądać F1 i odliczać do LGP.
To tyle mojego głupiego gadania. Zapraszam na rozdział!

no i te komentarze!


W gorącej i pięknej Hiszpanii dni mijały bardzo szybko. Karl nie wiedział, kiedy zleciało mu ponad pół wyjazdu. Przyjeżdżając tu myślał, że dni będą mu się niemiłosiernie ciągnąć i będzie tylko odliczać czas do końca. Niespodziewane wydarzenie sprawiło jednak, że te wakacje nie były takie złe jak przypuszczał. Pewna osoba sprawiła, że na chwilę chociaż zapomniał o wszystkim, co zaprzątało na co dzień jego głowę. Tą osobą była Clary. Geiger naprawdę doceniał to co dla niego robiła, chociaż nie do końca wierzył, że jej starania mogą mu jakkolwiek pomóc. Jednak bez względu na wszystko cieszył się, że ma przy sobie kogoś przy kim mógł czuć się swobodnie. Od kiedy Melody była z Andreasem miała dla Karla o wiele mniej czasu i chociaż wiedział, że zawsze może na nią liczyć, to zdawał sobie sprawę, że nie o wszystkim może jej powiedzieć. Z Clary było inaczej. Może nie znał jej długo, może nie wiedział o nie tyle, ile ona zdążyła przez te kilka dni dowiedzieć się o nim, ale czuł się przy niej tak, jakby odnalazł zaginioną siostrę. Dziwiło go to, że tak szybko udało się jej do niego zbliżyć. Zazwyczaj potrzebował dużo czasu żeby się przed kimś odkryć, pokazać prawdziwego siebie. Ta dziewczyna jakby podkopała się pod murem, którym był otoczony. Karlowi to jednak nie przeszkadzało. Po raz pierwszy od dawna czuł się dobrze i nie chciał wracać do tego, co nazywał swoim codziennym życiem.

Kiedy Karl namawiał Clary żeby poszła z nim na imprezę na plaży, dziewczyna wiedziała, że to jakieś podejrzane. Nie lubiła imprez. Pełno było na nich, niekoniecznie zakochanych, par obściskujących się bez opamiętania, którymi bardziej niż uczucia kierowały procenty. Uważała to za bardzo głupie i niedojrzałe. Gdy skoczek o tym usłyszał, stwierdził, że dziewczyna chyba nie umie się bawić, na co ona odpowiedziała, że jeszcze się przekona, że ma do czynienia z bardzo zabawową osobą. I tak stanęło na tym, że idą razem. Oczywiście Clary nadal coś w tym nie pasowało.

Jej podejrzenia sprawdziły się, kiedy w umówionym miejscu Geiger pojawił się ze swoją słodką do obrzydzenia parką zakochany przyjaciół. Nie dziw, że pierwszym o czym pomyślała był alkohol.
-Muszę się napić.-Stwierdziła zaraz po przywitaniu i podążyła w kierunku baru.
Impreza odbywała się na plaży. Bar, trochę kolorowych świateł, parkiet, jakaś niezbyt ambitna muzyka i plaża. Może nie było to jakieś wyszukane miejsce, ale młodzi pijani ludzie nie potrzebowali wiele do szczęścia.
Po dobrych piętnastu minutach Clary dopchała się do baru i zamówiła jakiegoś kolorowego drinka. Nie specjalnie obchodziła ją jego nazwa czy cena, wiedziała tylko, że zupełnie na trzeźwo nie wytrzyma tu zbyt długo. Siedziała na wysokim stołku i próbowała wzrokiem odnaleźć Karla, który zginął jej gdzieś w tłumie. W końcu go wypatrzyła. Tańczył. Tańczył z Melody. Nie wiedziała czy to koniec świata, czy może tylko ten drink zaczął działać. W końcu postawiła na to drugie i zaczęła zastanawiać się gdzie może być Andreas, ale bardzo szybko to rozgryzła. Skoro Geiger tańczy z jego dziewczyną, to zakochanemu i grzecznemu Wellingerowi pozostawało tylko jedno…
-Widzę, że nie przepadasz za imprezami!-usłyszała obok zadowolony głos skoczka.
-Nie powiedziałam, że nie przepadam za imprezami. Ale fakt, że może na razie nie bawię się nadzwyczajnie dobrze. Bywało lepiej, ale nie wiem kto tu powinien mieć zły humor. Przecież to nie mi podrywają dziewczynę.-musiałam mu się odgryźć.
Andreas tylko wzruszyła ramionami.
-Karl? Mój dobroduszny kolega? On miałby ją podrywać? Nie bądź śmieszna. Prawda, jest kochany. Przynajmniej tak twierdzą wszyscy, którzy go znają, ale on nie zarywa do dziewczyn. To jest nieśmiałość czy jak to się tam nazywa.
-No pewnie, przecież ty nie znasz taki słów jak nieśmiałość czy pokora. Ale powiem ci, że taka postawa czasem działa lepiej niż zbytnia pewność siebie. Jeszcze wspomnisz moje słowa.
Chłopak uśmiechnął się tylko i niebezpiecznie blisko przysunął do zdezorientowanej brunetki. Spojrzał dziewczynie prosto w oczy, próbując cokolwiek z nich wyczytać, a gdy zauważył w nich nutę niepewności powiedział bardzo łagodnie i spokojnie.
-A ty? Jesteś przecież jego przeciwieństwem. Powiedziałbym nawet, że jesteśmy bardzo podobni. Jestem więc pewny, że nie przestraszysz się i nie odmówisz mi tańca.
Clary nie wiedziała co się tak właściwie właśnie działo. Błękitne oczy niemieckiego skoczka bezczelnie się na nią gapiły, wprawiając jej ciało w drżenie. Cokolwiek to było, wiedziała, że to nie ma prawa się dziać. Momentalnie wyrwała swój umysł z letargu i identycznym tonem, którym przed chwilą mówił do niej Wellinger, odpowiedziała.
-Sorry, kochanie, ale jestem zajęta oddychaniem.
Odwróciła się, wstała i zniknęła w roztańczonym tłumie, pozostawiają Niemca daleko w tyle.

Melody bardzo dobrze pamiętała czasy, kiedy ona i Karl byli dziećmi. Pamiętała, że uwielbiali wszelkiego rodzaju zabawy, na których mogli tańczyć do upadłego. Wbrew pozorom, Karl był świetnym tancerzem i jak to kiedyś mówiła, nie wstyd się z nim pokazać. Geiger chyba nie do końca zdawał sobie sprawy ze swoich umiejętności, ale za to właśnie go kochała. Kochała? Nadal go kocha, ale nie w taki sposób, w jaki on by chciał być przez nią kochany. Dziewczyna zmagała się z tą myślą co dzień, ale miała Andreasa i to sprawiało, że nie myślała tylko o tym. W przeciwieństwie do Karla. I ona to widziała. Widziała to na przykład teraz, kiedy uważny wzrok jej przyjaciela obserwował jej każdy ruch. Melody wiedziała, że impreza to nie najlepszy moment na poważne rozmowy czy wyznania i nie zamierzała tego robić. Chciała tylko zapytać Karla czy nie zechce spędzić z nią jednego dnia. Dnia tylko z nią, bez Andreasa, bez tej dziwnej Clary. Tylko oni i nikt więcej. Jak za dawnych czasów. W głębi serca bardzo tęskniła do takich dni i chociaż ten nie miał być taki beztroski, to uśmiechała się na myśl o nim.
-Oczywiście, że mam dla ciebie czas!-odpowiedział uradowany Karl-Kiedy tylko chcesz!
-To świetnie! Czyli jesteśmy umówieni na jutro!
-Jutro?-chłopak poczuł, że nie jest jeszcze gotowy, ale nie chciał zawieść swojej najlepszej przyjaciółki, nie cierpiał patrzeć na jej rozczarowaną minę-Tak. Jesteśmy umówieni.-uśmiechnął się niepewnie.
Chciał jeszcze coś dodać, kiedy między nimi nagle pojawił się Wellinger.
-Odbijany!-krzyknął i porwał zaskoczoną dziewczynę z ramion Karla.
Skoczek stał kilka chwil w kompletnym osłupieniu, ale kiedy DJ postanowił zmienić klimat na bardziej romantyczny, bardzo szybko usunął się z parkietu.

Postanowił poszukać Clary. Chciał jej powiedzieć, o tym, że jutro spędza dzień z Melody, poprosić o ostatnie rady. Nie zastał jej jednak przy barze, chociaż przysiągłby, że kilka minut temu jeszcze tam była. Nie spodziewał się jej zastać na parkiecie. Więc gdzie mogła być? Plaża!-przemknęło mu przez myśl. I właśnie tam postanowił jej poszukać.

Była na plaży. Nie mylił się. Leżała na piasku i w skupieniu przyglądała się niebu. Karl, niewiele myśląc, położył się obok niej. Clary nawet nie drgnęła, nie odezwała się też słowem.
-Co ty tak właściwie robisz?-zapytał skoczek.
-Myślę…., że myślę. Ale w sumie, to sama nie wiem. Może jestem na to za głupia.
-Na myślenie?
-Na zrozumienie.
-A czego nie rozumiesz? Nie mówię, że jestem ekspertem w doradzaniu, w sumie to jestem w tym beznadziejny, ale może ci jednak jakoś pomogę i…
-Chodzi o tą waszą miłość. Nie rozumiem jej fenomenu.
-Teraz to ja nie rozumiem.-Karl był lekko zdziwiony.
-Podbiła cały świat, a przecież jedyne co z niej macie to cierpienie. To jest przecież bez sensu.
-Nieprawda! To ma sens. Czym byłoby nasze życie bez miłości? To jest coś wyjątkowego, chociaż prawda, czasem boli.
-Wiesz, ja bez niej żyję i mam się bardzo dobrze. Po prostu chciałabym to zrozumieć. Ale nie potrafię. To frustrujące.
-Podobno żeby coś zrozumieć musisz to przeżyć.
Znowu zapadła cisza. Karl od razu pomyślał, że jak zwykle się wygłupił, bo co on wie o życiu? Clary natomiast próbowała przetworzyć to, co przed chwilą usłyszała. Patrzyła w „te pieprzone” gwiazdy, ale one wcale nie pomagały. Nie wiedziała, co Geiger tam widział, ale ona najwyraźniej była ślepa.
Nagle po niebie przemknęło coś błyszczącego, co musiało być tą całą spadającą gwiazdą, bo Karl momentalnie się poderwał i porwał za sobą biedną, wyrwaną z zamyślenia Clary.
-Widziałaś? Widziałaś?-powiedział bardzo podekscytowany.
-Tak, spadła…-odpowiedziała lekko znudzona dziewczyna.
-Szybko! Pomyśl życzenie!
-Teraz?
-Tak, teraz!
-Dobrze.-zamknęła oczy i udawała pełne skupienie.
-Zobaczysz, na pewno się spełni!-skoczek był tak rozentuzjazmowany, jakby wstąpiły w niego jakieś nowe siły i nadzieje.-Wiesz, rozmawiałem z Melody. Mam z nią spędzić dzień. Bardzo się cieszę, ale to już jutro. Myślałem, że mi coś jeszcze podpowiesz, dasz ostatnie rady….-kontynuował z wielką powagą.
Clary, patrząc w ciemność przed sobą, nagle zapytała.
-Karl?
-Tak?-Geiger był trochę zdezorientowany.
-Możesz mnie przytulić?
Jeśli przed chwilą Karl był zdezorientowany, to teraz kompletnie nie wiedział co się dzieje.
-Ale… ale jak?-tak, tak, znowu ta znienawidzona nieśmiałość.
-Myślę, że normalnie.-dziewczyna mówiła łamiącym się głosem.
Skoczek nic już nie mówił, bo nie za bardzo wiedział co ma powiedzieć. Przysunął się do Clary i niepewnie ją objął. Co dziwne stwierdził, że nie czuł się w tym momencie dziwnie. Czuł za to, że osoba obok niego, ta która mu pomagała, sama potrzebowała pomocy. I on bardz chciał jej pomóc. Nie wiedział tylko jak.
Jesteś słaba!-pomyślała Clary wtulając się w chude ciało skoczka.-Mięczak z ciebie!-powtarzała w myślach. Była przecież silna, sama potrafiła sobie radzić i nie wiadomo dlaczego nagle okazała taką słabość. Może najzwyczajniej w świecie po tych kilku latach bez matki potrzeba bliskości drugiego człowieka wzięła nad nią górę. Ale dlaczego? Czy Karl tak bardzo przypominał jej mamę? A może po prostu chciała żeby to był on? Nie wiedziała.  Bała się odpowiedzieć na to pytanie.
Cisza pomiędzy nimi trwała już bardzo długo, ale żadne z nich nie kwapiło się do jej przerwania. W końcu Clary powiedziała coś, nad czym nie zupełnie miała kontrolę.
-Jeśli chodzi o jutro, o Melody. Bądź sobą. Zapomnij o tym wszystkim czego cię nauczyłam, o tych głupotach, które ci powiedziałam. To nie ważne. Bądź po prostu sobą. Jeśli ona ma cię kochać, to chyba za to kim jesteś. Prawda? Na tym chyba polega ta cała miłość. Żeby kochać za wszystko i pomimo wszystko. Jaka ja jestem głupia! Jak mogłam udzielać ci rad, skoro sama nic nie wiem o związkach. Przecież ja nawet nigdy nikogo nie kochałam…-wytarła łzę, która samotnie spłynęła po jej policzku.-Przez te kilka dni to nie ty uczyłeś się ode mnie. To ja nauczyłam się kilku ważnych rzeczy od ciebie. Taka jest prawda. I dziękuję ci za to, Karl.

Dziewczyna nie chciała czekać na reakcje skoczka, bała się. Czego? Chyba sama tego nie wiedziała. Pocałowała go w policzek, wstała i oddaliła się, zanim Karl zdołał cokolwiek zrobić. 

piątek, 28 lutego 2014

Show me how to love and I'll teach you how to fly.

Trololooooo. Nie wiem co to jest. Jestem leniem. Nie umiem pisać. Od ostatniego rozdziału tyle się wydarzyło.Kamil został mistrzem olimpijskim. Dwa razy! Teraz ta cała batalia o pś z moim ulubionym Prevcem. Swoją drogą, to kiedy minęły te 4 lata? Dopiero co Peter miał 17 lat! Dopiero co była Kanada. Nie ogarniam. W końcu, gdy powinnam przygotowywać się do szkoły, bo kończą mi się ferie, wzięło mnie na pisanie. No i jest. Nie wiem czy ktoś to jeszcze czyta, ale enjoy!;) 

-Rzadko spotykam ludzi którzy z własnej woli tak rano wstają z łóżka.-powiedział i się zaśmiał.
No pięknie, znowu się wyśmiewał. Wczoraj z Karla, dziś z niej. Ale czemu się dziwić? Zawsze taki był. Wzruszyła lekko ramionami.
-A ja rzadko zachowuje się jak inni ludzie.-brawo, to go zamknie-pomyślała i niewiele myśląc zrzuciła to co miała na kostiumie i wskoczyła do basenu. Nie chciała już za rana psuć sobie humoru, ale rozmowa z tym człowiekiem właśnie to zwiastowała. Przynajmniej dla niej.
Andreas był zdziwiony takim obrotem spraw. Zazwyczaj dziewczyny błagały o chociaż minutę rozmowy z nim, były wręcz zachwycone jego towarzystwem. Kiedyś bardzo mu to schlebiało, a w myślach wyśmiewał te głupie i naiwne nastolatki, których największym marzeniem był ślub z cudownym Wellingerem. Od kiedy jest z Melody stara się ignorować takie zaloty i traktować te dziewczyny jako szalone, ale raczej nie groźne. Większą uwagę zwraca tylko wtedy, gdy któraś obraża jego dziewczynę. Tego nie znosi. Szczególnie teraz. Ale wracając do zaistniałej sytuacji, to zachowanie Clary było dla niego odmianą, nie był jednak pewny czy miłą. Co prawda nie zauważył żeby patrzyła na niego jak dziecko na upragnioną zabawkę czy pyszne ciastko, które ma ochotę schrupać, ale w jakimś sensie go zignorowała, a tego nie lubił.

Wścibskie promienie letniego słońca nie miały zamiaru dać Melody pospać dłużej, gdy nieproszone wdarły się do jej pokoju i oznajmiły, że najwyższa pora wstawać. Dziewczyna zawsze lubiła długo spać, a teraz szczególnie potrzebowała odpoczynku. Przeciągnęła się leniwie i zwlekła z wygodnego łóżka. Jak zawsze po wstaniu sprawdziła telefon. Zdziwiła się, że nie miała żadnej wiadomości od Andreasa, ale pomyślała, że pewnie nie chciał jej budzić. Wiedziała, że jej chłopak zazwyczaj zrywa się o świcie i ćwiczy razem z Karlem. Chociaż byli na wakacjach, to musieli utrzymywać kondycję na odpowiednim poziomie. Westchnęła tylko i powolnym krokiem ruszyła do łazienki, mając nadzieję, że poranny prysznic oczyści jej umysł i da siłę do przeżycia kolejnego pięknego dnia.

Karl nie lubił jadać w towarzystwie. Peszyło go to. Wolał jeść w samotności i mieć pewność, że nabawi się jakiś wrzodów z powodu stresu. Jednak każdy taki posiłek był dla niego smutny, ponieważ zostawał sam ze swoimi myślami. Właśnie analizował wczorajszy wieczór, próbował rozgryźć Clary, która chociaż była tak otwarta, to jednak w pewnym sensie tajemnicza. Tak naprawdę od wczoraj nie myślał o niczym innym. Miał nadzieje, że nie kłamała i będzie mu dane jeszcze ją spotkać. I nie zawiódł się. Kiedy dokańczał swój truskawkowy koktajl zobaczył, że w jego stronę idzie uśmiechnięta dziewczyna. Clary miała na sobie luźne szorty i T-shirt, a jej kręcone włosy, lekko wilgotne, spoczywały luźno na jej ramionach.
-Witam nowego kolegę. Jak życie mija?-usiadła naprzeciwko, nie spuszczając roześmianych oczu z biednego, jak zawsze przestraszonego Karla.
-Dobrze… –zawahał się-to znaczy jak zawsze. A tobie?-no tak, oryginalne, jak zwykle.-Chyba lepiej niż mi.
-Bywało gorzej. Ale myślę, że przynajmniej życie jednego z nas może się poprawić!-powiedziała brunetka z dziwną ekscytacją w głosie.
-To znaczy?-skoczek lekko się przestraszył, bo nie znał jej nawet 24 godziny, a zaskoczyła go już kilka razy i nie wiedział czego spodziewać się tym razem.
-To znaczy, że zrobimy coś żeby twoja egzystencja nie była już tak ponura!-prawie wykrzyczała-No już! Wstawaj i chodź!-wstała i pociągnęła go za rękę, nie dając mu dokończyć śniadania.

-Gdzie cały dzień włóczy się Geiger? –zapytał zdziwiony Wellinger, kiedy nie zastali go w pokoju. Siedzieli na balkonie i pili lemoniadę, ulubiony napój jego dziewczyny.
-Nie mam pojęcia. –Melody także bardzo to zastanawiało. Zazwyczaj po południu można go było spotkać w hotelu lub nad basenem, ale nie dziś.
-Myślisz, że jest z tą całą Clary?
-Możliwe. Bo co by robił sam poza obrębem hotelu? Cały dzień? To do niego niepodobne.
-Może to i lepiej, że nie siedzi cały czas taki skwaszony. Naprawdę nie wiem co go tak gryzie. Nic nie chce powiedzieć. Chociaż z drugiej strony, to ona jest jakaś dziwna. Nie sądzisz?
-Wiesz, miałam z nią do czynienia przez jeden wieczór…
-I nie polubiłaś jej. Tak?
-Oj tam od razu nie polubiłam.-dziewczyna się zamyśliła-Po prostu wydaje mi się nieodpowiednia dla Karla. On jest raczej spokojnym człowiekiem, a ona jest taka żywiołowa i głośna. Nie sądzę żeby to wypaliło.
-Czyli jej nie lubisz.
-Jeśli tak uważasz.-wzruszyła ramionami.-A ty?
-Sam nie wiem. Nie znam jej wystarczająco, ale wydaje mi się dziwna. Jakby coś ukrywała.-odpowiedział-Tylko co?-powiedział już bardziej do siebie.
-Ukrywa?-szatynka się zaśmiała.-Co miałaby ukrywać?
-Nie wiem. Może jest tajną agentką?
-Andi…
 A może jest z innej planety? W tych czasach nie można być niczego pewnym!
Melody zaczęła się śmiać.
-Tak, tak. Ty i te twoje teorie. Pamiętam jak oskarżyłeś Wanka, że pracuje dla obcego wywiadu i ukradł ci telefon by przekazać wrogom tajne informacje. Telefon znalazł się w twoim pokoju, pod twoją poduszką, Sherloku. Mi tam ona jakoś nie pasuje, ale jeśli Karli ma być dzięki temu szczęśliwszy, to ja nic nie powiem.
Andreas wstał z krzesła i podszedł do Melody.
-Wiesz, jak zawsze masz rację. Bez ciebie chyba już dawno wylądowałbym w jakimś wariatkowie, albo na izbie wytrzeźwień, po balach z Polakami.
-Zapewne tak.-z uśmiechem pokiwała głową.-Gdzieś się wybierasz?
-Ah tak, miałem w recepcji odebrać rozkład wycieczek. Jeszcze tyle musimy zobaczyć. Jeśli oczywiście masz ochotę i siłę.
-Oczywiście! Nie rób ze mnie kaleki!-udała oburzoną-Andreas?
-Tak?
-Ale pamiętasz, że jest mi potrzebny jeden dzień wolny? Wiesz, dla Karla. To ważne.
-Tak, jeden dzień specjalnie dla Geigera. Pamiętam. Jeszcze jakieś życzenia, księżniczko?
-Tak, jedno… Wracaj szybko!
Chłopak uśmiechnął się i pocałował ją w czoło, jakby była małą, bezbronną dziewczynką i rozpromieniony odpowiedział.
-Jak najszybciej się da.
Wyszedł, zostawiając ją samą. Nie powiedział jej jednak, że zamierza się też dowiedzieć czegoś o nowej koleżance Karla.

-Ta wydaje się miła!-Clary stała obok Karla i właśnie wskazywała na jakąś sympatycznie wyglądającą dziewczynę.-Podejdź i zagadaj!
-N-nie. To bez sensu.-powiedział skoczek, z rezygnacją w głosie.
-Co bez sensu!?-zdziwiła się-Przecież to jest plan idealny! Jak inaczej chcesz się przełamać i porozmawiać z Melody? Musisz ćwiczyć, nabrać odwagi i pewności siebie. To jest najlepszy sposób!
-Ale ja nie chce. To znaczy nie wiem. Nie, nie chce. Ona kocha kogoś innego. To jest mi nie potrzebne. Ja nie potrafię gadać z dziewczynami.
-Ze mną przecież rozmawiasz. I chciałam zauważyć, że jeszcze żyjesz!-powiedziała z lekką ironią, która oczywiście działa na Karla deprymująco.
-Ale nie tak.
-Nie jak?
-No… Nie w taki sposób. Bo wiesz, ciebie nie muszę poprosić o numer, zaprosić na randkę czy wyznać ci miłości. Dlatego nasza rozmowa nie jest skomplikowana.-chłopak był zdziwiony, że udało mu się skleić jakąś, w jego ocenie, sensowną odpowiedź.
-Dobra. Ale mojego numeru też przecież nie masz.
-Nooo…nie mam.
- No i pięknie!
-Pięknie?-Karl znowu nie wiedział o co chodzi tej dziewczynie.
-Owszem! Czyli robimy tak. Jeśli już ze mną rozmawiasz, to najpierw spróbuj zdobyć mój numer, potem przejdziemy do innych dziewczyn, a na końcu ta twoja Melody. Clary Solberg, kolejny genialny plan!-powiedziała z tryumfem.
-Ale co mam zrobić?
-Nie wiem! Pomyśl, dajesz numer komuś obcemu?
Chłopak  wziął głęboki wdech i bez większego zastanowienia powiedział:
-Nazywam się Karl Geiger. Mam 21 lat. Jestem skoczkiem narciarskim. Lubię oglądać piłkę nożną. Uwielbiam piec ciasta. Mam psa, który wabi się Messi. Może to śmieszne, ale uwielbiam patrzeć w rozgwieżdżone niebo i zawsze wypatruję spadającej gwiazdy, ponieważ mam bardzo wiele marzeń. W życiu jestem jednak realistą i nie pozwalam swoim nadziejom brać góry nad zdrowym rozsądkiem. Lubię osoby, które potrafią bezinteresownie pomagać innym. Nie lubię ludzi natrętnych. Nienawidzę gdy ktoś pali przy mnie papierosy, bo zbiera mi się na wymioty. Jestem strasznie nieśmiały, czego nienawidzę, ale nie potrafię tego zwalczyć. Ufam tylko mojej rodzinie i najlepszej przyjaciółce, w której jestem beznadziejnie zakochany, ale ona o tym nie wie, poza tym ma chłopaka, który jest dla niej całym światem. Uwielbiam skoki, ponieważ tylko podczas lotu czuję się wolny i wiem, że mogę wszystko. Jednak,  gdy wracam na ziemie, nie jest już tak kolorowo. -wypalił na jednym oddechu i wbił wzrok w ziemię. 
Zapadła dziwna cisza, a Clary spojrzała na niego z wyraźnym zaskoczeniem. Chwilę mu się przyglądała, aż w końcu przerwała to niezręczne milczenie.

-Pamiętaj tylko o jednym! Jeśli dzwonisz do mnie w środku nocy, to albo cały świat ci się wali, albo jesteś samobójcą.

czytasz=komentujesz 

sobota, 25 stycznia 2014

You can't run away forever, one day, you'll have to face your demons.

I przysięgłaby, że to właśnie matka trzyma ją teraz w ramionach. Ale przecież jej mama nie żyła.-Tak boleśnie uświadamiała sobie to każdego dnia.-Więc kto właśnie ocalił ją przed ośmieszeniem i na pewno bolesnym stłuczeniem. Chłopak. Chłopak, którego z pewnością nie znała, ale jego oczy miała pamiętać już zawsze.
-Dziękuję za ratunek-młoda Norweżka odezwała się pierwsza, jednocześnie uwalniając się z objęć nieznajomego.-To chyba z przegrzania. Możliwe żeby mózg mi się usmażył? Tak, to pewnie to.-uśmiechnęła się ciepło. 
Zazwyczaj tego nie robiła. Nie rozmawiała z chłopakami. Nie to żeby była nieśmiała. O nie. Te czasy miała już dawno za sobą. Po prostu zazwyczaj denerwowali ją wszyscy faceci. Od ojca zaczynając, kończąc na „kolegach” ze szkoły. Tym razem było inaczej. Sama nie wiedziała dlaczego. Nie znał jej. Nie wiedział ile pieniędzy ma na koncie, gdzie mieszka. Jeśli jej pomógł, to był w tym szczery. Tak dawno nikt nie zrobił dla niej nic bezinteresownego.
-Tak.-chłopak nieśmiało odpowiedział-To znaczy nie ma za co. Cieszę się, że jesteś cała.-uśmiechnął się i spuścił wzrok, co Clary wydało się strasznie urocze.
Stop! O czym ty myślisz!?-skarciła się w myślach-To facet, oni są źli. A teraz jeszcze raz ładnie podziękuj i już cię tu nie ma.
-Ja też.-spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu, pokazując jak bardzo jej się śpieszy-Już ta godzina? No pięknie! Rodzice mnie zabiją!-udała zdenerwowaną- Muszę pędzić do hotelu! Jeszcze raz dziękuję!-rzuciła i wybiegła na zewnątrz.
Geiger, bo jak zapewne się domyśliliście był to Karl, stał jeszcze chwilę wpatrując się w drzwi, w których przed chwilą zniknęła nieznajoma, której już nigdy nie zobaczy. Nawet nie spytał o imię, za co właśnie dawał sobie po głowie, w myślach oczywiście. Jak zwykle. Jeśli chodzi o dziewczyny, to pan Geiger może sobie pogratulować niezdarności. Mógł przecież nawiązać jakąś nową znajomość, tak naprawdę bardzo tego chciał. Te wakacje były dla niego męczarnią, kiedy musiał przebywać z Andreasem i Melody. Większość czasu spędzał jednak sam i chociaż dziękował za ten czas Bogu, to czuł się strasznie samotny. A teraz, kiedy nadarzyła się okazja by chociaż przez chwilę zamienić z kimś kilka słów, on jak zwykle stchórzył.-Brawo!-powiedział do samego siebie i ruszył w stronę swoich towarzyszy.
-A gdzie masz koleżankę, Geiger? Widzę, że bycie supermanem jednak nie popłaca.-Wellinger „miło” powitał kolegę z kadry.-No! Siadaj i już się tak nie załamuj. Może woli dziewczyny czy coś. Słyszałem, że dużo tu takich przyjeżdża.
Ten to jak zwykle potrafi pocieszyć-pomyślał Karl i zmusił się do uśmiechu.
-Oj przestań Andi. Karl nie potrzebuje pierwszej lepszej dziewczyny. Są na tym świecie o wiele lepsze. A na razie ma nas.-Melody starała się być delikatna, chociaż wiedziała, że to ona sprawia, że jej przyjaciel jest w takim stanie w jakim jest.-Siadaj!-posłała mu ciepły uśmiech i wskazała na krzesło obok siebie.
Karl nic nie odpowiedział. Zajął wskazane miejsce i po chwili usłyszał za sobą głos, który słyszał zaledwie kilka minut temu.
-Widzę, że lubisz oceniać ludzi, nie wiedząc o nich zupełnie nic. No cóż… Jesteś ładna. Wszystkiego mieć nie można.
Zaskoczony chłopak odwrócił się i zobaczył dziewczynę, którą uratował przed upadkiem. Stała za Melody i złośliwie się  uśmiechała. Cała trójka wpatrywała się w nią zaskoczonym wzrokiem
-Rodzice powiedzieli, że mogę jeszcze trochę zostać, ale będziesz musiał mnie odprowadzić. Powiedziałam, że nie będzie problemu.-uśmiechnęła się, tym razem słodko.-Jestem Clary!-wyciągnęła rękę do zupełnie zdezorientowanego całą sytuacją Wellingera, zupełnie ignorując dziewczynę, którą przed chwilą dosłownie wbiła w siedzenie.
-Andreas. Andi dla przyjaciół.-Niemiec niepewnie uścisnął dłoń dziewczyny. Był zszokowany nie tylko jej nagłym pojawieniem się i jakże miłym tekstem do jego dziewczyny, której chyba powinien teraz bronić, ale też głosem dziewczyny, który wydał się mu tak znajomy.
-Andi…. Andi…. Nieee. Niech będzie Andreas. O wiele lepiej brzmi. To co z tymi moimi lodami?-zwróciła się do Karla siadając mu na kolanach.
Skoczek był tak zaskoczony tym co się dzieje, że nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa. Już nawet nie chodziło o jego wrodzoną nieśmiałość. Ta dziewczyna po prostu go zaszokowała.
-Właściwie to jeszcze nie zamówiliśmy.-odezwała się w końcu Melody.
-To świetnie! Ja poproszę lody czekoladowe z polewą czekoladową.
-Świetnie! Dla mnie będzie to samo! Co dla was?-zapytał wesoło Wellinger, który już się pozbierał, chyba.
Jego ukochana i przyjaciel odpowiedzieli niemal jednocześnie.
-Woda.

Wieczór mijał w dość przyjemnej, chociaż nieco dziwnej atmosferze. Melody, która siedziała już wtulona w swojego chłopaka, co jakiś czas spoglądała na Karla i Clary, którzy przeszli na temat skoków. No tak. Co robi Geiger jak jest zestresowany? Mówi o tym, na czym zna się najlepiej. Skoki. Zawsze tak było. Jak się okazało, dziewczyna nic nie wiedziała o tym sporcie i Karl właśnie tłumaczył jej o co chodzi z punktami za wiatr, chociaż Melody podejrzewała, że nawet Karl nie do końca to rozumie. Jego towarzyszka śmiała się, bo nie potrafiła tego wszystkiego pojąć.-A to podobno ja jestem głupia.-Pomyślała brunetka. Jeszcze raz obdarzyła nową koleżankę gardzącym spojrzeniem. 

Po jakimś czasie razem z Andreasem stwierdzili, że pora się zbierać. Pożegnali się z Karlem i Clary, którą zapewnili, że miło było im ją poznać i rozstali się z nimi tuż przy wyjściu.

Karl i Clary zostali sami. Szli kamienistą drogą wzdłuż plaży. Szum morza kojącą wpływał na nich obojga. Karl nie wiedział jak ma się zachować, nie rozumiał całej tej sytuacji. Dlaczego wróciła? Po co? Chciał ją o to zapytać, jednak jak zwykle nie miał odwagi. Ze zmarszczonym czołem wpatrywał się w swoje buty, co jakiś czas spoglądając na swoją towarzyszkę. Dziewczyna chyba zauważyła, że nad czymś się zastanawia, bo momentalnie stanęła. Skoczek zauważył to dopiero po chwili i również się zatrzymał. Odwrócił się. Clary wpatrywała się w niego z rozbawieniem.
-Nic nie rozumiesz. Prawda? Zastanawiasz się jak i po co wróciłam.
Nic nie odpowiedział. Tym razem to on wpatrywał się w nią. Właśnie o to mu chodziło, ale on jest Karlem Geigerem, on się przecież nie odezwie.
-To proste. Usłyszałam co powiedział Andreas. Nie było to zbyt miłe. Zgaduję, że zawsze taki jest.
Chłopak pokiwał głową na potwierdzenie jej słów. Brunetka westchnęła.
-Chyba każdy Andreas taki jest. No cóż. W każdym razie chodzi mi o to, że nie mogłam pozwolić żeby cię tak traktował. Nienawidzę osób, które w pewien sposób się wywyższają. Trzeba było go zamknąć i tak sobie myślę, że nam się udało.
-Tak, myślę że tak.-Geiger, w końcu się odezwałeś. No brawo.
-Ha! Dopiero się poznaliśmy, a już taki dobry z nas team.-chwilę się zastanowiła-Chociaż w sumie to się jeszcze nie poznaliśmy!
Niemiec spojrzał na nią pytająco.
-Clary Solberg.-wyciągnęła do niego rękę.
Ciągle zdezorientowany skoczek ścisnął jej dłoń.
-Karl Geiger.-posłał jej najsłodszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziała. Odpowiedziała tym samym.
Po tej, jednak dziwnej, scenie postanowili kontynuować swoją drogę do hotelu, w którym jak się okazało oboje mieszkali. 
Po dłuższej ciszy to Karl postanowił się odezwać. Tak, dobrze widzicie, ten nasz nieśmiały Geiger.
-Zawsze taka jesteś? No wiesz. Pakujesz się obcym ludziom do stolika i zachowujesz się jak ich stara znajoma?
-Ja!? No co ty! Nigdy w życiu nie przydarzyło mi się coś takiego. Ale stwierdziłam, że i tak was już nigdy nie spotkam, to co mi szkodzi utrzeć komuś nosa. I jeśli cię tym jakoś uraziłam, to przepraszam.-spojrzała na chłopaka. Teraz to on był rozbawiony.
-Myślę, że jakoś szczególnie na tym nie ucierpiałem. Poza tym, jak już powiedziałaś, nigdy więcej już się nie zobaczymy. Więc co za różnica?
-Stop. Powiedziałam, że wtedy tak pomyślałam!
-W takim razie co myślisz teraz?-spytał z nadzieją w głosie, bo naprawdę nie chciał kolejnych dziesięciu dni spędzać samotnie, załamując się nad tym jaki jest beznadziejny.
-Myślę, że powinnam zobaczyć cię jeszcze raz. Jesteś bardzo zagadkowym człowiekiem.
-Ja?-zdziwił się-Ja jestem bardzo nudnym człowiekiem. W sumie, to wiesz już pewnie o mnie wszystko.
-A jednak jest coś, co nie daje mi spokoju.
-Poważnie? Pytaj, ale ostrzegam, że jeśli chcesz numer telefonu do Wellingera, to on raczej nie będzie zainteresowany. Wiesz, ma dziewczynę.
-Pewnie mi nie uwierzysz, ale nie jestem zainteresowana.-powiedziała znudzonym tonem.-Chodzi o tą dziewczynę.
Geiger wyraźnie się zdenerwował. Co ona mogła chcieć od Melody? Był już gotowy jej bronić, kiedy Clary zapytała.
-Czy ona wie, że jesteś w niej zakochany po uszy?
Karla wryło. Nie wiedział co powiedzieć, ale nie mógł pokazać, że to co przed chwilą powiedziała jego nowa znajoma było prawdą.
-Nie. To znaczy to nie jest prawdą. Nie kocham jej. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.-odpowiedział niepewnie, nie patrząc na dziewczynę.
-I widzisz, dowiedziałam się o tobie czegoś nowego. Nie potrafisz kłamać. Może do jutra wymyślisz coś lepszego. Albo się przyznasz, ale nie postawiłabym na tą opcję ani grosza.
Clary podeszła do drzwi hotelowych, które rozsunęły się przed nią.
-Dobranoc, Geiger.-powiedziała, po czym zniknęła zostawiając zestresowanego i zdezorientowanego Karla samego.
Dziewczyna wsiadła do windy i wcisnęła guzik z numerem 13. Dalej rozbawiona była miną skoczka, która pojawiła się na jego dość dziecinnej twarzy. Clary nie wiedziała, że odegra on tak dużą role w jej życiu, że ta znajomość tak wiele zmieni.

Clary siedziała na krawężniku przemoczona do suchej nitki. Idealny makijaż już dawno spłynął z jej twarzy pozostawiając brzydkie smugi. Dziewczynie to wszystko było jednak obojętne, chciała jak najszybciej ujrzeć matkę, w jej ramionach znaleźć pocieszenie. Czekała na parkingu przed szkołą już dobrą godzinę, ale nadal nie było śladu ani czerwonego samochodu, ani jej mamy. Dookoła było ciemno i Clary trochę się bała. Jeszcze bardziej przeraziła się, kiedy przed sobą ujrzała wóz policyjny.

Piąta rano to na pewno nie jest pora, o której wstają ludzie podczas wakacji. Niestety Clary, która marzyła o tym by chociaż raz się wyspać, wyrwała się ze snu, w który był o wiele gorszy od wstawania wczesnym rankiem. Kolejna krótka noc, kolejny koszmar, który doprowadził ją do płaczu, gdy tylko się ocknęła. Wspomnienia. Wspomnienia, które co noc do niej wracały i nie dały jej zapomnieć o dniu, w którym jej mama odeszła na zawsze.
Dziewczyna podniosła się ze swojego wygodnego łóżka i odszukała kostium kąpielowy, po czym udała się do łazienki. Zmyła z twarzy resztki łez, umyła zęby i założyła  na siebie niebieski kostium. Splotła swoje bujne loki w dwa warkoczyki i wróciła do pokoju. Włożyła na siebie spodenki i wyszła z pokoju.

Basen na dachu był zawsze pusty o tak wczesnej porze. Clary od dziecka lubiła pływać. Kiedyś nawet trenowała, ale pewne problemy zdrowotne sprawiły, że musiała zrezygnować. I wtedy właśnie zaczęła przybierać na wadze. Tamte czasy miała jednak za sobą, a codzienna poranna wizyta na basenie była dla niej zbawieniem. Tu nie myślała o swojej przeszłość, o strasznej teraźniejszości. Była tylko ona i woda. Nic więcej się nie liczyło.
Tak miało być i tym razem. Poranek jak każdy inny. Jednak Clary szybko się przekonała, że ktoś zakłuci jej codzienny rytuał.
Siedział na brzegu basenu, tak że mógł z pewnością zauważyć, że nie jest sam. Jednak nawet się nie zorientował, że jest obserwowany. Nieobecnym wzrokiem patrzył w wodę, której błękit był taki sam jak ten, który miały jego tęczówki. Słońce, które dopiero niedawno wzbiło się na niebo, delikatnie rozjaśniało jego włosy i sprawiało, że były one koloru blond. Clary, teraz jeszcze lepiej niż wczoraj, widziała w tej twarzy coś znajomego. Nie musiała długo się zastanawiać, bo było już dla niej oczywiste kogo spotkała na tych wakacjach.
Uświadamiając sobie wszystko to, co się właśnie dzieje nie zauważyła, że chłopak wie już o jej obecności.
-Witam rannego ptaszka! Piękny mamy dziś dzień! Prawda?
Tak dobrze znane jej niebieskie, roześmiane oczy właśnie dokładnie się je przyglądały. Jedno spojrzenie i już wiedziała, że to on. 
Przełknęła ślinę i odpowiedziała.
-Witaj, Andreas. 

****

Nie skomentuje tego. Przepraszam, że nie umiem pisać.