Aloha, narodzie! Dawno mnie tu nie było i przepraszam za to. Jest kilka osób, które tu jednak zaglądają i głupio mi, że je zaniedbałam. I to nawet nie było spowodowane lenistwem czy brakiem weny. Po prostu dopadła mnie jakaś niemoc. Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć. Zabrałam się do kończenia tego rozdziału w piątek, ale wiadomość o śmierci Tito była dla mnie takim ciosem, że nie miałam siły by cokolwiek robić. Teraz mam wolne (znowu) i nareszcie to zakończyłam. Zdaje sobie sprawę, że nie jest to wybitny rozdział, a ja nie jestem dobra w pisaniu, ale staram się pisać coraz dłuższe rozdziały i na razie mi się udaje. Chociaż z tego mogę być dumna.
Enjoy!
Gdy obudził się nie w swoim pokoju, wcale nie
był zdziwionym. Pamiętał jak i dlaczego się tutaj znalazł i nie potrzebował
bardziej tego analizować. Gorsze rzeczy siedziały teraz w jego głowie. Karl
miał wrażenie, że cały świat był przeciwko niemu, a wczorajszy dzień był jego
gwoździem do trumny. Nie miał siły by żyć, nie widział sensu dalszej
egzystencji. Chociaż nie do końca doszło do niego to, czego wczoraj się
dowiedział, to zdawał sobie sprawę, że traci Melody. Znowu ją traci, ale tym
razem nie ma szans by ją odzyskać. Nie chciał z nikim o tym rozmawiać, musiał
najpierw sam się z tym pogodzić, dopuścić do siebie myśl, że niedługo wszystko
straci dla niego sens.
Skoczek czuł się trochę
winny. Wiedział, że Clary potrzebuje pomocy, a aktualnie to ona znowu pomagała
jemu. Nie pytała o nic, po prostu pomogła. Zupełnie bezinteresownie. Gdzie
byłby teraz gdyby nie ona? Umierałby pewnie z pragnienia w jakimś przydrożnym
rowie. Był dziewczynie bardzo wdzięczny i nie wiedział jak mógłby jej
podziękować. Chociaż znali się bardzo krótko, to chyba mógł już nazwać ją swoją
przyjaciółką. Przecież tylko przyjaciele robią takie rzeczy, jakie ona robiła
dla niego. A on? Nie zrobił jeszcze dla niej nic.
Chciał z nią porozmawiać,
teraz, gdy się z tym wszystkim przespał, był już gotowy opowiedzieć jej o tym,
co się wczoraj stało. Niestety okazało się, że Clary nie ma w pokoju.
Wellinger od wczorajszego
poranka nie widział Karla i szczerze się o niego niepokoił. Chociaż Melody
zapewniała go, że wszystko w porządku, to on wiedział, że nie jest z nim
szczera. Dlatego z samego rana wyruszył na poszukiwanie kolegi z kadry.
Przeczesywał hotel i jego okolice, ale nigdzie nie było śladu Geigera. Jego
telefon również nie odpowiadał. Słońce już od samego rana było nie do
zniesienia, dlatego poranek na świeżym powietrzu był dla niego bardzo męczący.
Od razu po powrocie do hotelu udało się do baru, by napić się czegoś zimnego.
Opierał się o długi blat,
za którym stał barman, kiedy podeszła do niego Clary.
-Nie zgubiliście
kogoś?-zapytała z sarkazmem.
-Karl! Wiesz gdzie on
jest?-odpowiedział pytaniem na pytanie, chociaż doskonale znał odpowiedź.
-Wiem. I niestety, nie
pozdrawia was. Bardzo mi przykro.-powiedziała z udawanym smutkiem.
-To nie jest śmieszne. Nie
widziałem go od wczorajszego śniadania. Był z tobą?
Clary przekrzywiła głowę i
uniosła brwi.
-Można tak powiedzieć…
-Całą noc?
-To też jest właściwie
prawdą.
Wellinger wyraźnie się
uspokoił, bo wyglądało na to, że Karlowi nic nie było, a on nie oberwie od
trenera za to, że go nie pilnował. Tak, Andreas był młodszy, ale wszyscy w
kadrze wiedzieli, że to on mocniej stąpa po ziemi i często musi ściągać na nią
starszego kolegę. Kiedy upewnił się, że Geiger żyje i ma się raczej dobrze, od
razu wróciła mu ochota na dogryzanie Clary.
-Czy ja o czymś nie
wiem?-zapytał z głupkowatym uśmieszkiem.
-Tak. Muszę ci coś
wyznać.-powiedziała dziewczyna z wielką powagą w głosie.-Jesteś głupi!
Zaraz potem usłyszała
głos, który całkowicie zepsuł jej nastrój.
-Clary! Clary! Tu
jesteś.-jakaś szczupła blondynka podeszła do nich i z wielką radością uściskała
Clary, która nie była z tego powodu tak szczęśliwa jak ona.
-A ty jesteś tym
chłopakiem!-zwróciła się do Welingera.
-Chyba tak. Andreas
Wellinger.-skoczek grzecznie się przedstawił.
-Tak, tak, wiem! Mąż
opowiadał mi, że nasza mała Clary ma kolegę.-dziwnie się uśmiechnęła, a Clary tylko
wywróciła oczami. Tak bardzo nienawidziła tej kobiety i jej sztucznej
uprzejmości.-Ale nie wspomniał, że jest on aż tak przystojny. Naprawdę cieszę
się, że mogłam sama się o tym przekonać.
-To ja się cieszę, że mogę
panią poznać. Teraz już wiem, po kim odziedziczyła urodę.-powiedział najmilej
jak potrafił Andreas i splótł swoją dłoń z dłonią Clary, która musiała się
powstrzymywać przed ucieczką.- Wygląda pani jak jej siostra! Nigdy nie
powiedziałbym, że jest pani jej mamą.
-To nie jest jej mama!-z
za panią Solberg wychylił się jakiś mały chłopiec. Na oko miał może siedem lat,
ale miał bardzo inteligentny wyraz twarzy. Był wysoki jak na takiego dzieciaka,
miał blond włosy, które sięgały mu niemal do ramion i zielone oczy.-Ona nie ma
mamy!-powiedział i spojrzał z zaciekawieniem na Wellingera.
-Vegard, nie gadaj głupot!
Idź się pobawić.-kobieta była wyraźnie skrępowana i próbowała pozbyć się syna
-Ale przecież to nie są
głupoty, mamo! Wiesz-zwrócił się do skoczka-bo jej mama nie żyje. A my się nią
teraz opiekujemy.-uśmiechnął się-Co my z nią mamy…-westchnął głośno jak jakiś
stary, doświadczony przez życie człowiek. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale
matka zatkała mu usta dłonią.
-Clary,
przepraszam…-chciała przeprosić ją za zachowanie syna, ale ta nie chciała tego
słuchać. Wyrwała swoją dłoń z dłoni chłopaka i wybiegła z baru.
Skoczek, niewiele myśląc, rzucił
się w pogoń za nią. Był pewien, że ją dogoni, jednak tak się nie stało.
Przystanął na chwile i myślał, gdzie mogła uciec, czy było miejsce tu, w którym
można, chociaż na chwilę oderwać się od tego świata. Już po chwili wiedział,
gdzie jest Clary.
Nie mylił się. Znalazł ją
tam, gdzie tak naprawdę pierwszy raz z nią rozmawiał. Opierała się o metalową
barierkę, która dzieliła ją od przepaści i spoglądała w dół. Zaczął powoli iść
w jej stronę. Musiała być naprawdę głęboko pogrążona w swoich myślach, bo nie
zorientowała się, kiedy stanął tuż za nią i otoczył ją ramionami.
-Chyba nie zamierzałaś
skakać?-powiedział łagodnym i opanowanym głosem, starając się brzmieć
przyjaźnie.
Nie zareagowała.
-Przecież to byłoby
strasznie głupie i nieodpowiedzialne. Jesteś młoda, masz całe życie przed
sobą.-wziął głęboki oddech i prowadził dalej swój monolog, bo ona jakby w ogóle
nie zauważała jego obecności.-A co z osobami, którym na tobie zależy? Co z
nimi?
Clary nagle oprzytomniała.
Odwróciła się do niego i już kolejny raz stała z nim twarzą w twarz. Jednak tym
razem nikomu nie było do śmiechu.
-To akurat nie jest żaden
problem. Nikomu na mnie nie zależy, nikt nie będzie tęsknił.
-Ale przecież…
-Ale przecież, co ty o tym
możesz wiedzieć? Wszyscy cię kochają! Tłumy fanek, rodzina, która stoi za tobą
murem, zbyt idealna dziewczyna, przyjaciele… Nigdy tego nie zrozumiesz. Nawet
nie próbuj!-chyba zebrało jej się na płacz, bo nie była w stanie dalej mówić.
A jemu puściły nerwy.
-A nie zastanawiałaś się
nigdy, że może to wszystko przez ciebie? Nie widzisz tego, jaka jesteś?
Dziewczyno, ty jedziesz po człowieku na dzień dobry, nie chcesz go poznać, nie
dajesz poznać siebie! Odpychasz od siebie każdego, kto chce do ciebie dotrzeć! Przecież
to chore! Myślisz, że tego nie widzę, że wierzę w taką ciebie? Bardzo starasz
się mi pokazać, jaka to ty jesteś silna i niezależna, że możesz robić co
chcesz, możesz mieć czegokolwiek zapragniesz. Ale to nie jesteś ty, a to, co
masz nie jest twoje. Nienawidzisz własnego ojca, ale jego pieniądze ci nie
przeszkadzają! Oszukujesz nie tylko innych, ale co gorsza samą siebie. Wcale
nie jest ci obojętne to, że nikogo nie obchodzisz! Przeciwnie! Ty desperacko
tego pragniesz! Ale jak komuś może na tobie zależeć, skoro nikt cię tak
naprawdę nie zna? Dlatego nie oskarżaj mnie o całe zło tego świata, bo nie masz
do tego prawa. Ja nic ci nie zrobiłem! I wiesz, nie jest mi ciebie żal. Nie
zasługujesz na to…-Andreas był wściekły i smutny zarazem. Kłamał. Było mu jej
żal.
Clary natomiast przeszła
od stanu, w którym była blisko płaczu do totalnej wściekłości. Ze złością i
niedowierzaniem patrzyła na Wellingera.
-Wiesz, masz rację. To
moja wina. Jestem słaba. Przecież to, że jedyna osoba, która naprawdę mnie
kochała i która zawsze się o mnie martwiła, nie żyje! Moja wina, że pewien
kretyn, któremu zaufałam, zniszczył moją wiarę w ludzi! Przecież sama się o to
prosiłam! Tak samo teraz proszę, a właściwie rozkazuje ci. Zbieraj swoje
rzeczy, bierz swoją idealną dziewczynę i wracaj do swojego cudownego życia. Nie
chce cię nigdy więcej widzieć. Znikaj, Wellinger.-powiedziała z furią w głosie
i po raz kolejny zostawiła go samego. To był ostatni raz.
Biegła korytarzem, chciała
jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i rozładować całą złość. Była tak
pochłonięta wyzywaniem Andreasa w swojej głowie, że nie zauważyła, iż ktoś
idzie z naprzeciwka. Dlatego, gdy wpadła na tego kogoś, wybuchła. To wszystko,
co miała w głowie, wszystkie te wyzwiska spłynęły na… Karla. Chłopak był bardzo
zdziwiony, nie wiedział, co się dzieje. Zachowała jednak całkowity spokój. Nie przejął
się tym, że okłada go pięściami. Jednak, gdy ten „atak” nie ustawał, postanowił,
że musi działać. Bez słowa przyciągnął wściekłą dziewczynę do siebie i objął
jak najmocniej potrafił, nie pozwalając jej się wyrwać. Zadziałało. Clary
zrezygnowała z walki i bezsilnie wsparła się na skoczku. Stali tak chwilę, w
zupełnej ciszy, którą zakłócały jedynie ich ciche oddechy. W końcu Karl
postanowił przerwać milczenie.
-Już? Mogę cię puścić, bez
obawy, że mnie zabijesz?-Spytał żartobliwie, chociaż wcale nie było mu do
śmiechu. Rozluźnił swój uścisk, pozwalają Clary na wyswobodzenie się. Ale ona
tego nie zrobiła.
-Karl?-Powiedziała bardzo
cicho i jakby pozbawiona siły do czegokolwiek.
-Tak?
-Czy ty mnie lubisz?-Podniosła
głowę, a na jej twarzy malowały się niepewność i zrezygnowanie.
Skoczek się roześmiał.
-Tak! Dlaczego o to
pytasz?
-I nie jestem odpychająca?
-Ani trochę!
-A gdybym chciała zrobić
sobie coś bardzo złego?
-Nic przyszłoby ci to
nawet do głowy.-Powiedział dziwnie pewny siebie.
-Niby dlaczego?-Zdziwiła
się.
-Dlatego!
Karl długo się nie
zastanawiał. Zrobił to, co chciał w tamtej chwili zrobić. To, co było trzeba
zrobić. Teraz była jego kolej, on musiał w końcu pomóc jej. Bał się tego, co
powiedziała Clary i chciał sprawić, że w jej głowie nie będzie miejsca na takie
myśli.
Pocałował ją.
I to jego głowa stała się w
tym momencie wolna od wszystkich zmartwień.
Hejooooo!!!
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam, już myślałam,że nigdy tego nie dodasz, na ale jest!!!
Cały czas męczy mnie pytanie co jest Melody??? Właściwie to jest ona postacią drugoplanową, a jej jestem najbardziej ciekawa. Wellinger zgrywa takiego luzaka, to już jest denerwujące!!! No i Karl chodzi taki samotny i bez życia, chyba coś mu się w końcu należy od losu. I Clary to jest jedna wielka tajemnica, ma ogrom problemów, ale mam nadzieję, że jakoś sobie z nimi poradzi, a Karl będzie jej aniołem stróżem. No i dodawaj kurczę częściej te rozdziały,bo czekam i czekam i się doczekać nie mogę. Nie przestawaj pisać tylko...
Ema :*
Czasami zaglądam na twój blog i muszę przyznać że z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej. Bardzo podoba mi się forma tego opowiadania, ale na razie nie poznałam jeszcze dobrze bohaterów, troszeczkę za mało jest Melody moim zadaniem bo cały pierwszy rozdział był o niej, a potem trochę umilkłaaś, ale to twoje opowiadanie więc masz swoją koncepcję ;) Tak jest wszystko fajnie i na plus. Życzę dużo pomysłów i weny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie i bardzo bym chciała, żebyś kontynuowała :) zaglądam tutaj, do tej pory nie komentowałam, bo po prostu tak mam... ale obiecuję poprawę ;) a więc: dodaj cooooooooś! :D prosimy! :D pozdrawiam i dużo weny! :)
OdpowiedzUsuńSzkoła powoli się kończ i mam coraz więcej czasu. Postaram się coś niedługo dodać :)
UsuńA więc bardzo mnie to cieszy :)
UsuńHej :) Wpadłam na o opowiadanie przypadkowo i jestem nim zauroczona! Ono jest świetne! Chciałam przejść do kolejnego, a tu nie ma :( Szkoła się kończy, więc czekam z niecierpliwością na następny ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńps. Zapraszam do siebie :))))
http://mirisblogus.blogspot.com/
http://spojrzenie-naszych-oczu.blogspot.com/