sobota, 22 marca 2014

True is always better. Even if it hurts.

Witam, witam i o zdrowie pytam! Siedziałam, skrobałam i coś tam naskrobałam. Wyszedł mi rozdział najdłuższy ze wszystkich, ale wciąż za krótki. Staram się pisać jak najdłużej i mam nadzieję, że może pod koniec coś z tego będzie. A teraz musicie się zadowolić tym co jest (jeśli ktoś to wgl czyta). I przepraszam za różnego rodzaju błędy. Wiem, że dysleksja to głupia wymówka, ale to naprawdę przeszkadza w pisaniu.

Enjoy !

Samotność to coś, na co Andreas nigdy nie mógł narzekać. Już od małego miał masę przyjaciół. Sam nie wiedział, co takiego w nim było, że przyciągał ludzi. Czasami myślał, że to jego wygląd. Wiedział doskonale, że wygląda lepiej niż przeciętny człowiek i głównie przez to miał tak wiele fanek, chociaż nie osiągnął jeszcze jakiegoś oszołamiającego sukcesu. Co prawda stał już na podium pucharu świata i to kilka razy, udało mu się nawet wygrać, zakończył sezon w pierwszej dziesiątce pucharu świata, a ten medal z Sochi nie był tylko pięknym snem. Wellinger wiedział jednak, że jeszcze wiele lat skakania przed nim i nie łudził się, że dziewczyny kochają go za jego umiejętności. Co innego rodzina i przyjaciele, którzy na każdym kroku okazywali mu wsparcie. Był bardzo szczęśliwy, że ma ich przy sobie i dziękował losowi, że są w jego życiu tak wspaniali ludzie.

Niestety nie wszyscy mieli takie szczęście. Niektórym samotność doskwierała od dawna. Pewną osobę nawet przytłaczała, ale osoba ta nie potrafiła nic na to poradzić. Po kilku spotkaniach z Clary Andreas myślał, że jest dziewczyną, która nigdy nie traci pewności siebie i nie okazuje słabości. Jakie musiało być jego zdziwienie, kiedy spotkał ją przypadkiem przy recepcji, w raczej opłakanym stanie. Miała opuchnięte od płaczu oczy, włosy spięte w bezładnego koka. Ubrana była w szare dresowe spodnie, białą koszulkę i klapki. I chociaż nie wyglądała zbyt dobrze, to właśnie sprawiło, że chłopak pomyślał, że może ta dziewczyna jest jednak normalnym człowiekiem. Chciał nawet podejść i zapytać jaki kataklizm sprawił, że wygląda jak ktoś zwyczajny i niegroźny. Niestety nie zdążył tego zrobić, bo wyprzedził go jakiś nieznajomy. Mężczyzna, na pewno po czterdziestce, wyższy od Andreasa o co najmniej głowę, o ciemnych oczach i jeszcze ciemniejszych włosach, wydawał się być raczej przyjaznym człowiekiem. Przynajmniej takie wrażenie wywarł na skoczku, który przygląda się scence, która się potem rozegrała.

-Clary!-mężczyzna uśmiechnął na widok dziewczyny, ale ta nie wydawała się być tak zachwycona jego widokiem.
-Eric…-odpowiedziała, patrząc na niego z pogardą i obrzydzeniem.
-Kochanie, jestem twoim ojcem. Proszę, nie mów do mnie po imieniu, bo mnie postarzasz.
Clary uśmiechnęła się słodko i przekrzywiła głowę.
-Oczywiście tatusiu, jak miło cię widzieć!
-No i widzisz? Potrafisz! Przyjechaliśmy z Anną i młodym wczoraj, chcieliśmy się przywitać, ale nigdzie cię nie było. No trudno. Dziś też jest dzień! Bardzo piękny dzień i dlatego zabieramy cię na jacht! Żal nie skorzystać z takiego słońca.
-Ty, ta kobieta i wasze dziecko z zaawansowanym ADHD? Jak słodko! Niestety chyba podziękuję.
-Nie, nie, nie. Nie ma mowy! Dziś spędzasz dzień z nami. Zobaczysz, będzie fajnie!
-Proszę, nie. Naprawdę nie mam nastroju. Nie zmuszaj mnie.
-Oj nie marudź, nie masz przecież nic innego do roboty. Nie będziesz tak marnować czasu. Jesteś wyjątkowo blada! Czy ty w ogóle wychodzisz na zewnątrz? Trochę słońca ci się przyda.
-Ale ja naprawdę nie mam czasu, ja właśnie…
-Ona właśnie na mnie czekała. Jesteśmy umówieni. Prawda, słońce?-nagle obok Clary pojawił się Wellinger i jak gdyby nigdy nic objął ją ramieniem i uśmiechał się do niej cały uroczo. Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje, ale postanowiła ciągnąć tą dziwną scenkę dalej.
-Tak. Właśnie dlatego nie mogę spędzić tego jakże pięknego dnia z waszą trójką.
Ojciec Clary chyba poczuł się niezręcznie.
-A, no… dobrze. Rozumiem. To znaczy, byliście umówieni wcześniej. Byłoby nieładnie w stosunku do kolegi.
-Andreas, proszę pana. Bardzo mi miło.-wyciągnął do niego rękę, którą mężczyzna uścisnął.
-Mnie również, Andreasie.-przeniósł wzrok na Clary-No cóż. Wygląda na to, że będziemy musieli przełożyć to na jutro. Bawcie się dobrze, dzieci.-powiedział i odszedł, zostawiając ich samych.

Clary odprowadziła ojca wzrokiem, a kiedy zniknął z jej pola widzenia, zwróciła się do skoczka.
-Co to miało być!?-powiedziała podniesionym głosem, jednocześnie wyswobadzając się z dziwnego uścisku.-Czy tobie słońce do reszty wyżarło mózg!?
Skoczek wzruszył ramionami.
-Uratowałem cię przed nudnym dniem z rodzinką, a ty tak mi dziękujesz, słońce?-powiedział i puścił jej oczko.
Dziewczyna cudem powstrzymała się od wybuchu wściekłości i zabicia tego wkurzającego ją od zawsze człowieka. Kiedyś pewnie cieszyłaby się jak głupia z czegoś takiego, ale obecnie nie za bardzo chciała mieć do czynienia z tym „cudownym” dzieckiem.
-Ta. Jasne. Dzięki.-rzuciła oschle i skierowała się w stronę swojego pokoju z zamiarem okupowania łóżka przez cały boży dzień.

Właśnie patrzyła, jak zasuwają się drzwi do windy, kiedy czyjaś duża dłoń skutecznie uniemożliwiła im domknięcie się.
Andreas Wellinger stanął naprzeciwko niej.
-Nie zapomniałaś o czymś?-dziewczyna nie odpowiadała-Jesteśmy przecież umówieni!-powiedział z tryumfem w głosie. Clary nie wiedziała w co on właściwie z nią pogrywa, ale wiedziała jedno: ona nie ma zamiaru przegrać.
-Oczywiście, że nie!-uśmiechnęła się słodko-Słońce.-dodała i nacisnęła guzik, na którym widniał numer ostatniego piętra.

 U niektórych ludzi dzień nigdy nie wyglądał normalnie, a u innych wręcz przeciwnie. Melody i Karl już od kilku godzin świetnie się bawili. Czuli się tak, jakby znowu byli dziećmi,  cieszyli się każdą chwilą i nie zważali na reakcje ludzi, którzy byli obok. W kolejny upalny dzień, park wodny okazał się być świetnym pomysłem ratującym przed bezlitosnym słońcem. Po kilkugodzinnej zabawie i przejechaniu każdą zjeżdżalnią co najmniej dwadzieścia razy przyszła pora na powrót.
Mknęli właśnie jedną z krętych, biegnącą wśród malowniczych krajobrazów wybrzeża drogą, kiedy nagle Karl, bez żadnego wyjaśnienia, zjechał na pobocze i zatrzymał samochód. Przez dłuższy czas nic nie mówił. Z zaciśniętymi ustami patrzył w kierownicę, jakby próbując coś na niej zobaczyć. W pewnym momencie wyrwał się tego dziwnego transu, spojrzała na towarzyszkę.
-Musimy porozmawiać.-rzucił i wysiadł z samochodu i zatrzasnął  za sobą drzwi.
Melody, nieco zszokowana zachowaniem przyjaciela, podążyła jego śladami. Karl stał oparty o drewnianą barierkę, miał zamknięte oczy, ale wiedział, że dziewczyna jest już obok niego. Znowu milczał, a ona zupełnie nie wiedziała co dzieje się z jej Karlim. Zszokował ją takim gwałtownym i bardzo zdecydowanym postępowaniem. W tym momencie zupełnie nie przypominał siebie, co ją trochę przerażało.
-Karl?-niepewnie położyła rękę na jego ramieniu, co sprawiło, że lekko zadrżał-Karli, co się dzieje?-powiedziała najłagodniej jak potrafiła, z nadzieją, że to zachęci go do jakichkolwiek wyjaśnień. Skoczek w końcu otworzył oczy i wpatrzony w rozległe morze, które miał przed sobą powiedział.
-Kocham cię, wiesz?
Melody się uśmiechnęła.
-Tak, wiem. Też cię kocham, głuptasie.
-Ale nie tak. Kochasz mnie jak starszego brata, którego nigdy nie miałaś. A ja? Ja kocham cię jak dziewczynę. Dziewczynę, z którą nie mogę być. Jesteś moim całym światem!
-Karl…
-Wiem, wiem co powiesz, ale proszę cię, nie rób tego. Clary powiedziała mi, że mam być sobą, ale ja nie potrafię być sobą. Już od dawna jestem kimś innym. Spójrz na mnie!-obrócił się tak, że stał naprzeciw niej-Czy ja kiedyś taki byłem? Cały czas smutny? Nieobecny? Nie. Kiedyś cały czas się śmiałem. Zmieniłem się. Nie jestem już sobą. Chciałbym, ale nie potrafię. Od kiedy jesteś z Andreasem, moje życie bardzo się zmieniło, ja się zmieniłem. Nie potrafię się śmiać, cieszyć z życia. Potrafiłem to robić tylko z tobą, a kiedy się ode mnie oddaliłaś to wszystko odeszło.
-Karl…
-Daj mi skończyć!-skoczek nie pozwolił jej dojść do słowa.
-Karl do cholery!-Melody krzyknęła, bo nie widziała innej możliwości przebicia się przez potok słów wypływający z chłopaka.-Ja umieram!-powiedziała już normalnym głosem, a po jej policzkach spłynęły łzy smutku i bezradności.-Nie wiadomo nawet ile mi zostało.
Karl był w szoku. Nie wiedział co powiedzieć, jak się zachować. Nagle jego życie straciło sens.
Dopiero po kilkunastu minutach zupełnego osłupienia wrócił do żywych.  Podszedł do samochodu, wyjął kluczyki i rzucił je Melody.
-Wracaj.-powiedział bez jakichkolwiek emocji w głosie.
Jego przyjaciółka spojrzała na niego zdezorientowana. Podniosła kluczyki, które wylądowały obok niej i bez słowa wsiadła do samochodu. Po chwili rozległ się ryk silnika i czarny pojazd ruszył w stronę kurortu. Geiger natomiast powolnym krokiem ruszył wzdłuż pobocza nie wiedząc co dokładnie robi i dokąd zmierza.

Po kilkugodzinnym marszu bez wody, chłopak poczuł zmęczenie i wielkie pragnienie,  co jakby wyrwało go z letargu. Stanął i rozejrzał się dookoła. Nie miał pojęcia gdzie jest i jak długo znajdował się w takim stanie. Na dworze było już ciemno, a w okolicy żadnego żywego ducha. Odruchowo sięgnął do kieszeni po telefon. Dziesięć nieodebranych połączeń od Melody … Zignorował ten komunikat i spojrzał na godzinę. Dochodziła pierwsza w nocy. Karl nie miał pojęcia jak do tego doszło i jakim cudem minęło aż tyle czasu. Wszedł w listę kontaktów i przewijał ją w górę i w dół. W końcu zatrzymał się przy jednym zdjęciu i dłuższą chwilę się mu przypatrywał. Stwierdził, że to jedyna osoba, do której może teraz zadzwonić. Jednak, zważając na porę, nasuwało się jedno pytanie: Czy jego świat się właśnie zawalił?

-Długo zamierzasz tak jeszcze leżeć?-zapytał znudzony Andreas Clary, która już od jakiejś godziny bez ruchu leżała na swoim ogromnym łóżku.
Wellinger był ciągle oszołomiony rozmiarami i wystrojem pokoju, w którym mieszkała dziewczyna. Był to luksusowy apartament, z ogromną garderobą, łazienką, barkiem, jacuzzi, tarasem i własnym wyjściem na dach. Chłopak skojarzył ten obrazek z jachtem, na który ojciec Clary chciał ją zabrać i doszedł do wniosku, że dziewczyna musiała być nieziemsko bogata. To potwierdziło jego teorię, że Norweżka nie mówi im, to znaczy Karlowi wszystkiego. Uznał to w pewnym sensie za tryumf, bo w końcu coś było z nią „nie tak”.
-Myślę, że cały dzień.-odezwała się w końcu Clary, przewracając się na boku i spoglądając sennym wzrokiem na swojego dzisiejszego chłopaka.-Czyżbyś się nudził?-zapytała.-Możesz już sobie iść, nie zatrzymuje.-zaproponowała mu.
-Wiesz, że nie? Zostanę. W końcu to nasz dzień.-powiedział  z przekąsem.
-Jak chcesz, słońce.-odpowiedziała brunetka i wróciła do swojej poprzedniej pozycji, a zaraz potem prawie znalazła się na podłodzę, bo Wellinger bez żadnych zahamowań  wpakował jej się do łóżka. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco, a on tylko się uśmiechnął, powiedział „dobranoc” i zamknął oczy. Clary odsunęła się od niego na bezpieczną odległość, ułożyła się wygodnie i po chwili była już w krainie Orfeusza. A Andreas? Też usnął.

A kiedy się obudził na dworze było już ciemno. Chciał wstać, ale nie mógł, bo pewna ciemnowłosa dziewczyna trzymała się kurczowo jego ręki i wyglądało na to, że nie zamierzała puścić. Odgarnął z jej twarzy kilka niesfornych włosów i przyglądał się jej dłuższą chwilę. Spokój jaki malował się na jej twarzy sprawił, że chłopak nie miał serca jej budzić. Niesamowite.-pomyślał-Jeszcze wczoraj na tej twarzy gościła mina zabójcy, a teraz była tak bezbronna. Westchnął cicho na znak, że jednak nie rozumie tego świata i powoli uwolnił swoją rękę z silnego uścisku i jaki najciszej potrafił wyszedł z pokoju, zostawiając śpiącą Clary samą.

2 komentarze:

  1. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!! Nie zgadzam się na to!! Melody nie może umrzeć i to teraz gdy Karl powiedział że ją kocha. Jeszcze Andreas!!! Bez sensu, ja nie chcę żeby to się tak skończyło. Czemu gdy już powiesz komuś to co Ci leży na sercu tamten zawsze ma najgorszą odpowiedź jaką można!!! :( Ogólnie rozdział rzeczywiście długi, ale za bardzo smutny. Proszę o jakąś nadzieję na lepsze w kolejnym. A tak wgl to Kamil ma Kryształową Kulę!!! Wooohoooooo!!! Ps. Nie lubię moich komentarzy, są bez składu i ładu. Ema :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Melody umiera, co, co, co!?! I powiedziała mu to teraz, gdy wyznał jej, co do niej czuje. Ciekawe czy Wellinger o tym wie.
    Właśnie, Andreas! Co to było z Clary, to ja nie mam pojęcia. Spoko, "uratował" ją przed dniem spędzonym z rodziną i mógł sobie pójść gdzieś, ale nie. Poszedł za nią do pokoju, a potem razem z nią usnął na jej łóżku! Się porobiło. Ciekawe co zrobi Melody, gdy dowie się o tym "incydencie".

    OdpowiedzUsuń