Dwa tygodnie
w Hiszpanii. Słońce, plaża, morze. Długie spacery o zachodzie słońca, szalone
imprezy i zupełna anonimowość. Czego chcieć więcej? Każda normalna osoba byłaby
zachwycona, a skoczek narciarski, którego życie to treningi, zawody i jeszcze
więcej treningów, tym bardziej. Otóż wyobraźcie sobie, że Karl Geiger nie był w
siódmym niebie. Dlaczego? Był tam przecież ze swoim kumplem, Andreasem. Andreasem
i jego dziewczyną. Dziewczyną, w której biedny Karl kochał się od kilku lat i której,
chociaż chciał, nie potrafił znienawidzić. Nie mógł jej też winić za to jak się
potoczyła ich historia. Historia? Żadnej historii nie było, bo on stchórzył.
Nie raz, on tchórzył wiele razy. To była tylko jego wina. Skąd ona mogła wiedzieć
o jego uczuciach, jeśli próbował je ukryć przed samym sobą. Tym bardziej nie
była to wina Wellingera. Karl nigdy z nie rozmawiał z nim o Melody. Wstydził
się, że jest tak nieudolny i myślał, że w oczach młodszego kolegi wyjdzie na
ofiarę losu. Tak, winny był tylko jeden i Karl wiedział to doskonale. A jeśli
ktoś jest winny to spotyka go kara.
Leżeli na
piasku, ciesząc się swoją obecnością. Ciepłe promienie zachodzącego słońca
padały na ich roześmiane twarze. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Nie
planowali przyszłości, bo nie wiedzieli jak daleko mogą sięgać ich plany.
Musieli cieszyć się tym co tu i teraz. I tak było. Starali się nie myśleć o
nieuchronnym. Jej wychodziło to bardzo dobrze, jemu trochę gorzej. Podniósł się
do pozycji siedzącej i spojrzał w morze, tak spokojne i kojące wszystkie zmysły.
Zamknął oczy.
-Nie chce
cię stracić. Nie mogę.-powiedział cicho, a po jego twarzy spłynęła pojedyncza
łza.
Wellinger
nie był mięczakiem, a przynajmniej na takiego nie wyglądał. Nie lubił okazywać
uczuć. Nie dbał też uczucia innych, zranił wiele osób i nawet jedną szczególnie, to nie zdawał sobie z tego sprawy. To zmieniło się, kiedy poznał Melody. Ona go
zmieniła. Z zadufanego, zapatrzonego w siebie chłopaka stał się dojrzałym,
współczującym mężczyzną. Kochał ją najbardziej w świecie i wiedział, że nikogo
nie będzie w stanie tak pokochać. Nigdy.
-Nigdy mnie
nie stracisz. Zawsze będę. Tutaj.-chłopak poczuł jak jej ręce oplatają jego
klatkę, a jedna dłoń zatrzymuje się w okolicy serca.
-Ale….-chciał
coś odpowiedzieć, ale słowa uwięzły mu w gardle.
-Proszę cię.
Nie tu. Nie teraz. Żyjmy tą chwilą.-dziewczyna przymknęła oczy i oparła głowę
na jego ramieniu.
Nie powinna mu mówić. Tak jak nie powiedziała Karlowi. Ale
przecież wiedziała, że tym zraniłaby go jeszcze bardziej. Prędzej czy później
by się dowiedział, a wolała żeby to usłyszał od niej. A Geiger? Jej Karli nie
mógł się dowiedzieć. Był samotny, wiedziała o tym. Między nimi nie było już tak
jak kiedyś. Nie chciała mu dostarczać
większego cierpienia. Wystarczyło jak obserwowała jego codzienną walkę z
uczuciem do niej. I to bolało. Bolało, bo wiedziała, że to jej wina, a ona nic
nie może na to poradzić. Cieszyła się, że chociaż jednej osobie będzie lepiej
jeśli zniknie z tego świata…
-Chciałbym
żeby ta chwila trwała wiecznie.-chłopak wyrwał ją z zamyślenia.
-Przepraszam-wyszeptała
tak cicho, że nie mógł jej usłyszeć, po czym złożyła na jego ustach delikatny
pocałunek. Ona też chciała zatrzymać tą chwilę na zawsze.
Clary Solberg
kochała wakacje. Mogła odpocząć od zimnej Norwegii, szkoły i co najważniejsze
od ojca, nowej mamuśki i idealnego brata. Od śmierci matki czuła się taka
samotna. Jej ojciec nigdy nie okazywał jej uczuć, nie interesował się nią, więc
kiedy musiała zamieszkać z nim i jego szczęśliwą rodzinką, jej świat się
zawalił. W wielkim domu samotność jeszcze bardziej ją przytłaczała. Oczywiście, miała masę znajomych, każdy chciał
się z nią przyjaźnić. Ale czy ci ludzie byli szczerzy? Była pewna, że nie.
Chcieli jej towarzystwa, bo miała kasę, masę kasy.. Nic więcej. Dlatego nie
ufała nikomu. Nie miała bliskich przyjaciół, nie miała z kim porozmawiać, mogła
zwierzyć się tylko swojemu misiowi, którego dostała od mamy na dziesiąte
urodziły. Tęskniła. Tak cholernie tęskniła. Za mamą, za ich niewielkim
mieszkaniem w Berlinie, za wspólnym oglądaniem skoków. To wszystko było
przeszłością. Nie była już roześmianą czternastolatką, tylko dorosłą dziewczyną
zagubioną w swoim „idealnym” świecie. Od tego feralnego dnia nie oglądała już
skoków. Dlaczego? Za bardzo przypominały jej o tym, co utraciła bezpowrotnie. W
hotelu, w którym się aktualnie znajdowała, chociaż przez miesiąc, czuła się jak
w domu. Zdarzały się nawet chwile, w których nie myślała o tym wszystkim, co ją
spotkało. Mogła tu robić co chciała, nie
musiała dbać żeby czegoś nie zniszczyć, a obsługa załatwiała jej zawsze to co
chciała. Dlaczego? Clary nie była zwyczajnym gościem. Ten hotel należał do jej
tatuśka. Tego samego, którego nienawidziła i którego usunęłaby ze swojego
życia. Ale nie mogła. Wolą jej matki było żeby jej córka mieszkała z jej byłym
mężem. Nie rozumiała tej decyzji, tak jak nie rozumiała jak jej rodzicielka
mogła kochać kogoś takiego. Na szczęście teraz była wiele kilometrów od tego
człowieka. Na tyle daleko by poczuć się wolna.
Tego dnia
upał był nieznośny, więc Clary nie wychylała nosa z hotelu aż do wieczora. Po
kolacji wróciła do pokoju i postanowiła przejść się po starówce. Tak, wieczorne
spacery to było coś, co kochała. Pomimo, że słońce już praktycznie zaszło, na
dworze cały czas było bardzo ciepło, więc włożyła tylko szorty, koszulkę, na
nogi wsunęła ulubione trampki, wrzuciła
telefon i portfel do torebki, po czym zarzuciła ją na ramię. Wybiegła z hotelu
wyjściem dla pracowników i już po kilku minutach znalazła się w malowniczej
części hiszpańskiego miasta, które ona znała jak nikt. Lekki wiatr wiejący od
morza sprawiał, że wieczór był naprawdę bardzo przyjemny . Szła wolnym krokiem
wzdłuż kolorowych straganów, oglądając najróżniejsze rzeczy, czasem zamieniała
kilka słów ze sprzedawcami. Po jakimś czasie znalazła się w miejscu, w którym roiło
się od restauracji i kafejek, a że miała
zwyczaj każdego wieczora odwiedzać inną, weszła do jednej z nich. Usiadła na
wygodnej kanapie w rogu i zaczęła zapoznawać się z menu. Zamówiła swoje
ulubiony lody czekoladowe i rozglądała się dookoła, sprawdzając czy w pobliżu
nie ma jakiś okropnych, do przesady słodkich i nienaturalnie szczęśliwych par.
Zakochani to była jedna z rzeczy, które ją denerwowały. Na widok całujących się
ludzi miała ochotę zwymiotować. Tak naprawdę odrzucała ją miłość, która kryła
się za tymi wszystkimi gestami. Miłość? Miłości nie ma. Przynajmniej dla niej.
Były tylko dwie osoby, które w życiu kochała. Jedna nie żyje, a o drugiej nie
słyszała już od kilku lat i było jej z tym dobrze, ponieważ wiązały się z nią
same złe wspomnienia. Zapomniała czym jest miłość. I przysięgła sobie, że nigdy
już jej do siebie nie dopuści. Miłość to słabość, a ona nie mogła sobie na nią
pozwolić. Czysto-pomyślała. A w momencie, gdy to pomyślała, w drzwiach ujrzała
bardzo ładną dziewczynę, która szła za rękę z nieziemsko przystojnym
chłopakiem. Wydał on się jej znajomy, ale nie miała czasu się zastanowić skąd
może go znać, bo chciała najszybciej wydostać się z tego miejsca. Pośpiesznie
wyciągnęła z portfela pieniądze, położyła je na stole i nie czekając na lody,
na które naprawdę miała wielką ochotę, szybkim krokiem, żeby nie powiedzieć
biegiem, udała się do wyjścia. Jej pośpiech jak zwykle okazał się zgubny. Po
zaledwie kilku metrach zahaczyła o czyjąś nogę i już leciała na spotkanie z
podłogą, gdy czyjeś silne ręce złapały ją, ratując przed tym niewątpliwie
nieprzyjemnym spotkaniem. Trochę oszołomiona spojrzała w górę i napotkała oczy.
Oczy łagodne i przepełnione troską. Tak
samo patrzyła na nią tylko jedna osoba. Jej mama.
Heia! Jestem zła. Nie umiem pisać. Wymyślam same głupoty. To miało być dwa razy dłuższe, a wyszło jak zawsze. Dupa, dupa, dupa. Miał być Karl. Nie ma Karla? Gdzie jest Karl? Na pewno nie w tym rozdziale! Idę się ciąć mydłem! W sumie mydło się przyda na wyjazd do Zako.... No to nie idę. Ale strasznie mi wstyd i przepraszam, że taką beznadzieje wam daje. No i to by było na tyle. Amman.
****
Jak możesz mówić ,że to jest beznadziejne, no jak??? To jest piękne, magiczne i cudowne, zakochałam się w tym opowiadaniu. I jeszcze ta Hiszpania. Klimacik, te małe kawiarenki, cudo. Wielką niewiadomą jest dla mnie Clary, ale coś czuję,że odegra niemałą rolę w tym opowiadaniu i trochę namiesza. Tylko wywołałaś u mnie przerażenie w jednym momencie, gdy Andreas mówi Melody, że nie chce jej stracić, co to miało znaczyć?? Proszę Cię nie rób mi tylko tego, no sama wiesz czego!Mam nadzieję, że moje podejrzenia są błędne i ja jestem tylko jakaś dziwna i wszędzie widzę niebezpieczeństwo. I jeszcze te łzy Andreasa, moje serce rozbiło się na małe kawałeczki, gdy to czytałam. Szkoda tylko Karla, ale coś mi się wydaję, że będzie niedługo odgrywał pierwszoplanową rolę w tym opowiadaniu. Jeszcze raz powiem jest pięknie!!!! I wgl Andreas jest tu taki słodki i ma się ochotę go wytulić. Życzę Ci weny, weny i jeszcze raz weny :) I ta Hiszpania, rozmarzyłam się noooo, a do wakacji jeszcze tyyyyyyyyyle czasu. Emka :*
OdpowiedzUsuńMi tam się podoba, nie narzekaj naprawdę fajne :) Ciekawi mnie jak dalej potoczną sie losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńMiłej nocki <3
Biedny Karl. Naprawdę mi go szkoda. Biedaczek może stracić, właściwie to już stracił miłość swojego życia. A wszystko to przez jego okropną nieśmiałość.
OdpowiedzUsuńA Melody coś ukrywa. Podejrzewam, że jest na coś chora. I skoro wie o uczuciach Karla i nie chce go zranić to znaczy, że on także nie jest jej obojętny. No i oczywiście jaką rolę w tym wszystkim odegra Clary?
Miło się czytało o urlopie w Hiszpanii, tak się wakacyjnie zrobiło. Co prawda piękna wiosna tej zimy, ale co wakacje to wakacje :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
@jumpeternity
Tajemniczo, tajemniczo.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co będzie dalej!
Weny! :D
Bardzo mi się podoba, tylko szkoda Karla. Biedaczek. Ciekawe co Melody powiedziała Andreasowi? Mam nadzieję, że to nie choroba :/ Ogólnie wszystko na plus. Pozdrawiam i czekam na następny, fanka skoków
OdpowiedzUsuńuwielbiam to <3
OdpowiedzUsuńprzeczytałam sobie to dzisiaj raz jeszcze i stwierdzam (tak mi się zdaje), że musi być na coś śmiertelnie chora, bo przecież myśli samobójczych raczej nie ma... Chociaż nie chciałabym ani tego ani tego...
i po drugie to wielkie wow: nie wiedziałam, że ona wie, że Karl ją kocha, że męczy się z uczuciem, sądziłam, że tego nie zauważy. Bardzo chciałabym, żeby z nim porozmawiała na ten temat, ale to już twoja rola i inwencja twórcza ;D
a Clary... tajemnicza postać ;D I co się wtedy stało?? Czy jej matka żyje? Nurtuje mnie to!
Oj jak mi szkoda Karla. Przyjemnie i lekko się czyta co bardzo mi aię podoba. Melody coś ukrywa, pojawia się Clary. Coś czuję, że będzie się działo. Jeśli możesz informuj mnie o nowościach nie-daj-mi-odejsc.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBOŻE ŚWIĘTY! Zakochałam się w tym opowiadaniu, no! <3 Maaattkkoo... jak mi szkoda Karla.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexty! ^^
PS. Zapraszam do mnie, opowiadanie o skoczkach, głównie austriackich. Liczę na Twoją opinię:*
http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/