Powrót do szarej rzeczywistości, jaką
były codziennie treningi, nie był dla skoczka czymś przygnębiającym, ponieważ
wracał do tego co kocha, czemu oddał swoje życie. Dlaczego więc Wellinger wcale
się nie cieszył, dlaczego tak bardzo nie chciał żeby jego wakacje się
skończyły? Odpowiedź na to pytanie była oczywista i nosiła imię Melody.
Dla Andreasa koniec tego wyjazdu był
też końcem jakiejś błogości, ucieczki od prawdy. Wiedział, że nie da się
zapomnieć o tym, co się dzieję, co każdego dnia odbiera ci cząstkę ukochane
osoby. Prawda bolała i on doskonale o tym wiedział.
Co by było, gdyby okazało się, że
prawda może boleć jeszcze bardziej? Niedługo miał się o tym przekonać.
Patrzył teraz na swoją dziewczynę,
która wtulona w niego, spała sobie w najlepsze, nie przejmując się samolotowym
hałasem. Sam nie potrafił usnąć i widział, że Karl ma ten sam problem.
Geiger był zły. Tak, on, Karl Geiger,
który nigdy się nie złościł. Smutny bywał często, ale żeby go wkurzyć trzeba
było być szczególnie utalentowanym. Istniała tak zdolna osoba. Clary. Skoczek
nadal nie mógł dojść do siebie po tym, jak wczoraj go potraktowała. A co niby
takiego mu zrobiła? Nic. Nic i to właśnie tak go rozzłościło. Zawsze myślał, że
pocałunki wzbudzają w ludziach jakieś większe emocje. Przynajmniej w filmach
tak to wyglądało, a i w samym Karlu owe się pojawiły. Zawsze myślał, że jego
pierwszy pocałunek będzie czymś wyjątkowym i tak było, ale chyba tylko dla
niego. Dla Clary najwidoczniej nic nie znaczył. Był o tym przekonany. Nic nie
powiedziała, nie spojrzała na niego… Jakby zupełnie wypompowana z emocji. Odeszła,
pozostawiając go zupełnie samego. Na początku było mu smutno, ale dziś rano,
kiedy nie przyszła się z nim pożegnać, smutek przerodził się w złość. Geiger
był zawiedziony, czekał, miał nadzieję że to wszystko jednak coś dla niej
znaczyło, ale widocznie się pomylił. Pomylił się co do niej. Była zupełnie inna
niż Melody, ale to właśnie się mu w niej podobało. Zobaczył, że istnieją jeszcze
na tym świecie ludzie godni uczuć. W końcu odważył się otworzyć serce przed
kimś nowym i znowu spotkało go rozczarowanie. Zaczynał nawet podejrzewać, że
jego życie to nieskończone pasmo rozczarowań i już nic nie jest w stanie na to
poradzić. Westchnął tylko i poprawił się na swoim siedzeniu, w słuchawkach
popłynęła ulubiona piosenka Clary i wtedy był już pewien, że świat go
nienawidzi.
„Jesteś słaba!”-to zdanie
nieprzerwanie słyszała w swojej głowie Clary, która do tej pory nie doszła do
siebie po wczorajszych wydarzeniach. Od czasu śmierci matki, starała się nie
pozwolić emocjom wziąć nad nią góry. Wczoraj jednak uległa i teraz się za to
karciła. Moglibyście pomyśleć, że to wszystko przez Karla i po części tak było,
ale tylko po części. Geiger bardzo ją zaskoczył. Może nie znała go długo, ale
nie podejrzewała go o jakieś szalone czyny. A jednak. To, co się między nimi
wydarzyło było dla niej czymś totalnie wyjątkowym. Całowała już kilku chłopaków
i nie czuła kompletnie nic. Teraz było inaczej. Nie potrafiła jeszcze opisać
swoich uczuć względem Karla, ale wiedziała, że jest to coś innego, coś, czego
do tej pory nie zaznała. I chyba dlatego wczoraj odeszła tak bez słowa, dlatego
dziś nie miała odwagi się z nim pożegnać. Bała się, że będzie zmuszona do
nazwania czegoś, czego nazwać nie potrafi. Czy to była miłość? Skąd miała
wiedzieć? Nikt jej przecież nie nauczył, o co chodzi w miłości.
Co jeszcze doprowadziło Clary do
takiego stanu? A może lepiej byłoby zapytać kto? Wellinger oczywiście. Ten
człowiek wywoływał w niej tak różne emocje, że sama nie wiedziała jak bardzo go
nienawidzi. Wtrącał się do jej życia, chociaż kompletnie nic o niej nie
wiedział. Wydawał osądy, ale nie był świadomy, że jest w dużej mierze
odpowiedzialny za to, co tak łatwo oceniał. Przy każdym kontakcie z tym
osobnikiem, dziewczyna wariowała. Potrafiła się kontrolować przy każdym, ale
nie przy nim. Karl ją uspokajał, a Andreas budził w niej wulkan gniewu, którego
nie potrafiła powstrzymać. Zastanawiała się, jak by się wczoraj zachował, gdyby
znał prawdę? Poczułby się winny? Zrozumiałby ją? Nie wiedziała, ale była pewna,
że nie może doprowadzić do sytuacji, w której by się o tym przekonała.
Zakończyła swoją znajomość z tym człowiekiem i miała nadzieję, że już nigdy nie
będzie musiała oglądać jego fałszywie cudownej osoby.
Jak jednak miała do tego doprowadzić,
skoro już teraz tęskniła za Karlem?
Melody, tuż po powrocie do kraju
musiała zgłosić się do szpitala. Wiedziała, że leczenie nie przyniesie jakiejś
wielkiej poprawy, ale chciała walczyć. Dla swoich bliskich, dla Karla, dla
Andreasa. Wiedziała, że przed jej poznaniem Wellinger był zupełnie innym
człowiekiem, nie liczył się z uczuciami innych i bała się, że jeśli jej
zabraknie, znowu się taki stanie. Wiedziała, że chłopak bardzo ją kocha i ta
miłość go zmieniła. Nie mogła znieść myśli, że jej ukochany mógłby krzywdzić
siebie i innych. Dlatego walczyła. Wiedziała, że operacja, która dałaby
znaczącą poprawę jest bardzo droga i prawdopodobnie nigdy nie będzie jej na to
stać, ale miała nadzieję.
Jak trwać w nadziei, jeśli dowiesz
się, że operacja, na którą cię nie stać musi być wykonana natychmiast? Może być
ciężko.
Andreas siedział w swoim pokoju i po
raz kolejny szukał jakiejś pomocy dla Melody. Odkąd dowiedział się o jej
chorobie, potrafił całe dnie spędzać w taki sposób. Wiele już takich dni
upłynęło, ale nic z tego nie wynikało.
Skoczek przeglądał właśnie stronę
kolejnej fundacji, kiedy dostał wiadomość. Myślał, że to od Mel, dlatego szybko
sięgnął po telefon.
Sven: Od kiedy jeździsz na wakacje ze
starymi znajomymi i dlaczego mnie nie zabrałeś?
Andreas: O czym ty mówisz?
Sven: Nie udawaj, widziałem zdjęcia
Geigera! W sumie to się nie dziwię. If you know what I mean :D :D :D
Andreas: Nadal nie wiem o czym mówisz….
Sven: Ta dziewczyna!
Andreas: Melody?
Sven: Nie ta druga! (Dołączone
zdjęcie).
Andreas bardzo się zdziwił. Znał
Clary od kilkunastu dni!
Andreas: Clary?
Sven: Widzę, że nasza Klara zmieniła
nie tylko wygląd ale i ksywkę.
Chłopak odczytał wiadomość i był
totalnie zdezorientowany.
Klara? Czy ja znałem jakąś Klarę?-starał
sobie coś przypomnieć, ale w głowie miał jedną wielką pustkę.
Sven był jego przyjacielem z Berlina.
Skoczek chodził tam do szkoły przez rok, kiedy leczył poważną kontuzję i musiał
pozostawać pod opieką tamtejszych lekarzy. Swoją klasę pamiętał doskonale, ale
nie było tam żadnej Klary, dlatego nie miał pojęcia o kim mówi Sven i co ta
osoba ma wspólnego z nieznośną Clary. Stwierdził, że tamten musiał ją z kimś
pomylić. Nic już nie odpisał, tylko wrócił do przeglądania strony fundacji.
Zamarł, kiedy przed oczami jego
wyobraźni pojawiła się pewna twarz. Twarz zupełnie niepodobna, do tej którą
widywał przez ostatnie kilkanaście dni. Jedyne co mu się zgadzało to oczy.
Oczy, które patrzyły na niego z takim samym strachem i fascynacją zarazem.
Andreas już wiedział, o co chodziło Svenowi i był tym przerażony. To, czego się
teraz dowiedział, zmieniało przecież tak wiele w jego relacjach z dziewczyną. Wyjaśniało
jej zachowanie w stosunku do niego i sprawiało, że czuł się winny. Nie wiedział
tylko, jak wielką winą jest obarczony i czy kiedykolwiek uda mu się ją odkupić.
Czy chciał? Chciał i teraz to miało sens. Od czasu tej ostrej wymiany zdań na
dachu, czuł się jakoś odpowiedzialny za to wszystko, ale nie w tak wielkim
wymiarze. Musiał wszystko wyjaśnić, ale nie wiedział jak ma to zrobić. Clary wyraziła się jasno, że nie
chce go już nigdy więcej widzieć.
Karl przewracał się z boku na boku,
próbując zasnąć. Nic z tego. Zbyt dużo działo się teraz w jego głowie. Cały
czas myślał o Clary. Doprowadzało go to do szału, zasmucało, a jednocześnie
wywoływało uśmiech na jego twarzy. Chciał z nią porozmawiać, wszystko wyjaśnić.
Miał nadzieję, że się myli, że jednak nie jest jej obojętny. Był jednak Karlem
i bał się zadzwonić, a nawet napisać. Kiedy dostał wiadomość, od razu się
ożywił. Wziął do ręki telefon i odblokował ekran.
Andreas: Głupie pytanie, ale masz
może numer do Clary?
Clary, obudzona przez kolejny
koszmar, siedziała na parapecie i wpatrywała się w gwiazdy, które przywoływały same
miłe wspomnienia. Myślała o Karlu. Chciała się do niego odezwać, ale było jej
głupio. Uznała, że on pewnie jest na nią zły za to jak go potraktowała. Czy to
też były symptomy tej całej miłości? Gdy usłyszała dzwonek swojego telefonu,
stwierdziła że ktoś upadł chyba na głowę i nie odebrała. Na jej nieszczęście,
komuś bardzo zależało na rozmowie z nią, bo nie dawała za wygraną. Dziewczyna
nie wytrzymała i bez patrzenia na wyświetlacz, odebrała telefon.
-Tak?-powiedziała nieprzyjemnym, poirytowanym
głosem.
Po drugiej stronie panowała cisza,
zakłócana tylko płytkim oddechem. W końcu ktoś się odezwał.
-Chyba nie chcesz ze mną rozmawiać, ale
ja muszę porozmawiać z tobą. Mam nadzieję, że mnie wysłuchasz…